Jemy. Można powiedzieć.
Jak na osobę, która stołowała się w melinie, dziewczę ma bardzo wyśrubowane wymagania kulinarne...
Surowa pierś z kurczaka - mniam!
Puszeczka Grau - nnno, pod warunkiem, że łosoś. Kurczak jest bleee.
Applaws -fujjjj!
Whiskas -
zgłupiałaś?! Sama to zjedz!
Na szczęście smakuje jej convalescence i to zarówno ten w proszku, jak i w kawałkach (mam nadzieję, że nerki ma zdrowe - sprawdzimy niedługo).
Podziubała też trochę suchą Sanabelle na sierść i skórę.
Wczoraj myślałam już, że kicia umiera... Siedziała skulona w pozycji bólowej, z półprzymkniętymi, na nic niepatrzącymi oczami i nie reagowała na nic - ani na dotyk, ani na michę, ani na kociarstwo...
Boję się o nią okropnie...

Mam nadzieję, że to tylko odreagowywanie stresów.