To wszystkie mamy takiego hyzia na punkcie naszych kociastych. JA też z imprez wracam pędem do moich futerek, bo może głodne albo znudzone

ale mam w nosie czy ktoś mnie wyśmieje czy nie. A gdyby któryś ogonek był chory i ktoś śmiałby zakwestionować moją cheć powrotu to bym była bardzo stanowcza
Mama niedawno stwierdziła że traktuję koty jak dzeci

przyganiał kocioł garnkowi. Maja kota jedynaka, noszą go na rękach, całują, mama wstaje żeby go miziać o 5 na przykład, karmi z ręki bo wybredna bestia ma długie zęby i takie tam. Ja się pytam kto traktuje kota jak dziecko?Acha i jeszcze mówi do niego synuś, niunia
