Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
jopop pisze:myślę, że taką zbieraczką z 1-2 kotami była niejaka Babcia ze Stalowej.
Co około miesiąc był lament by zabrać od niej kota (miała zawsze 1-2 zwierzaki), bo sobie nie daje rady. Zabierałam, a ona brała kolejnego z ulicy. I za moment znów trzeba go było zabierać (po drodze co drugi zaczynał chorować). I tak w kółko...
Oczywiście każdy z nich miał być "tym ostatnim, bo ona już nie ma sił".
Przeżywałam horrory rozważając czy je odbierać czy nie... Dobrze, że to już przeszłość, choć samej Babci ze Stalowej mi bardzo szkoda... Przy całym swoim dziwactwie była bardzo dobrą kobietą...
Zofia&Sasza pisze:vega013 pisze:ryśka pisze:Kilka dni temu miałam okazję poznać zbieraczkę, która ma tylko JEDNEGO kota. I więcej raczej mieć nie będzie. Tym niemniej nie mam żadnych wątpliwości, że jest zbieraczką.
Czy mogłabyś to wyjaśnić? Przepraszam - nie rozumiem. Mam 6 kotów i nie uważam się za zbieraczkę. Jak można być zbieraczką mając jednego kota? To mniej - więcej tak, jakbyś nazwała filatelistą posiadacza jednego znaczka.
Podłączam się pod pytanie, bo też nie bardzo rozumiem?
MariaD pisze:Jest jeszcze jeden aspekt zbieractwa, który próbowałam zasygnalizować we wcześniejszym poście - koty/psy spełniają jakąś rolę w zaspokojeniu potrzeby psychicznej danego człowieka, nie związaną ze zbieractwem sensu stricte.
Np. potrzebę czucia, że ktoś (zwierzę) jest od nas zależny, zaistnienia, akceptacji, władzy (nad ludźmi).
Nie wiem czy w Korabiewicach i innych tego typu miejscach nie ma tego typu problemu - koty i psy dają tej Pani swoisty rodzaj "władzy": wydam, nie wydam, wydam kiedy chcę, chcesz kota/psa to błagaj, przyjeżdżaj, proś.
W tym przykładzie ryśki też ten ton przebija: "zastanowię się".
MariaD pisze:Jest jeszcze jeden aspekt zbieractwa, który próbowałam zasygnalizować we wcześniejszym poście - koty/psy spełniają jakąś rolę w zaspokojeniu potrzeby psychicznej danego człowieka, nie związaną ze zbieractwem sensu stricte.
Np. potrzebę czucia, że ktoś (zwierzę) jest od nas zależny, zaistnienia, akceptacji, władzy (nad ludźmi).
ryśka pisze:Swoją drogą, uważam, że potrafię podać przykład zbieraczki, która nie ma ani jednego kota:
są to np. panie, które "lubią mieć małe kotki na podwórku". Kiedyś z Myszką xww odkryłyśmy takie cudne podwórko - panie udało się skłonić do "współpracy" i kastrowałyśmy tam koty, dopóki panie nie zdały sobie do końca sprawy, że to oznacza, iż kotów nagle zacznie być u nich mniej, a one lubią mieć "małe koty" - mimo, że wiedziały, jak one wszystkie giną. Zostałam obrzucona kotletami schabowymi z okna, panie wzywały nawet straż miejską i policję, a także wydzwaniały do lecznicy, twierdząc, że ukradłam im koty. Czy to nie zbieractwo?
Cameo pisze:Haniu, ale ryśka miała pewnie na myśli wyzwiskanie prawdziwe mięso...
rozważając podloże ksztaltowania się kolekcjonerstwa to po pierwsze wskazałabym na wyraźne podobieństwo ze zbieractwem, po drugie na cechy OCD występujące tutaj.
OCD - zaburzenia obsesyjno - kompulsyjne charakteryzują się swoistym przebiegiem, w fazach:
1. faza uspokojenia - 2. faza napięcia (pojawia się myśl o wykonaniu jakiejś czynności - przykładowo "chcę mieć kota" - 3. faza wzrostu napięcia (w tym przypakdu myśl o wzięciu kota coraz silniejsza, poszukiwanie usprawiedliwienia) 4. realizacja (rytuał - w tym przypadku wzięcie kota) i momentalna ulga, spadek napięcia - wracamy do 1 i cykl się powtarza
Należy podkreślić, że w tak analizowanym modelu forum ma dużą moc sprawczą chociażby z tego względu, że nagradza, promuje wzięcie kota, dopatruje się w tym wrażliwości, dobroci. każdy aniołek, serduszko wklejony osobie tak się zachowującej jest silną nagrodą
Jeżeli przyjąć, że kolekcjonerstwo zwierząt ma cechy OCD to płyną z tego pewne wnioski praktyczne:
1. nie jest możliwe negocjowanie - osoba z OCD będzie twierdziła to, co chcemy usłyszeć i robiła swoje
2. możliwa jest kontrola i terapia ale na ścisłych zasadach behawioralnych - nagroda za powstrzymanie się od rytuału, negatywne konsekwencje za złamanie zasady
3. jakkolwiek sami pacjenci z OCD są dość chętni do terapii (choroba im przeszkadza) to niestety osoby z syndromem zbieractwa nie są w ogole chętne do terapii. praktyka pokazuje, że osoby cierpiące na syllogomanię (czy jakaś podobna nazwa...) nigdy nie zgłaszają się same po pomoc, nie widzą problemu. Nie ma co liczyć na to, że zbieracz kotow będzie chciał zmniejszyć swój problem
4. biorąc pod uwagę przesłanki wynikające z wiedzy o OCD oraz zbieractwie rozsądne wydaje się 1. nie pomaganie, nie wspieranie osób kolekcjonujących poprzez wyrażanie podziwu, współczucia dla sytuacji, radości, że wzięły kolejne zwierzę 2. dążenie do przejęcia kontroli nad sytuacją przede wszystkim na drodze nawiązania kontaktu z otoczeniem: najczęściej bowiem otoczenie doskonale widzi, co się dzieje a nie widzi tego osoba dotknięta problemem
To tylko kilka informacji bardziej może wynikających z teorii i pracy psychologa.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Fatka, puszatek i 71 gości