» Czw lut 10, 2011 23:22
Re: Kotka po zabiegu mastektomii
Przepraszam, ale dziś mnie nie bylo w domu caly dzień.
Wiesz, tak naprawdę nikt nie jest w stanie określić takich rzeczy dokladnie, a czlowiek zawsze ma nadzieję, że to jeszcze nie teraz.
Dziś ktoś mi opowiadal, że wieczorem uśpili psa, a następnego dnia rano wzywali weterynarza, bo wydawalo im się, że pies oddycha. Weterynarz przyszedl, osluchal, wysluchal i stwierdzil:"Bo państwo chcieli widzieć, że oddycha." I tak to jest; żeby nie wiem jak źle bylo, zawsze chcemy, żeby kot, pies czy czlowiek zostali z nami dlużej. Niby wiemy, że cierpi, że nie ma szans, ale nie chcemy tego przyjąć do wiadomości. To normalne, zwlaszcza jak jesteśmy do tego kogoś przywiązani.
Kilka lat temu umarla siostra mojego ojca. Miala 85 lat, byla niepelnosprawna, upadla i zlamala rękę. Zalatwiliśmy jej z bratem bardzo dobry ośrodek rehabilitacji, odwiedzaliśmy codziennie. Niby nie byla bardzo chora, ale zmarla dwa tygodnie po przyjeździe do tego ośrodka. Czuliśmy się okropnie, jakbyśmy ją tam zawieźli po to, żeby umarla (a nie bardzo chciala), choć lekarze mówili nam, że coś takiego może się zdarzyć u osoby w tym wieku, choćby z powodu unieruchomienia i możliwości powstania zatoru (a wlaśnie z tego powodu zmarla). Tak to bywa, chcemy dobrze, a czasem po prostu nie wychodzi. Pamiętam, że wtedy znajoma cioci powiedziala:"Nie róbcie sobie państwo wyrzutów, starzy ludzie umierają."
I chyba w przypadku Kici można jedynie powiedzieć, że ciężko chorzy czasem umierają.