Dokładnie, gdyby to o coś oczywistego chodziło, to pewnie dałaby lek, albo receptę

, ale oczy to delikatna sprawa (znam z autopsji, bo ratowałam swojemu Bandziorowi oko, najpierw u jednego weta, a potem właśnie u tej wetki - zupełnie inne leczenie, gdzie przy tym pierwszym zapewne kot straciłby oko - więc nawet widząc zwierzaka może nastąpić pomyłka, a o dopiero dawanie leku bez obejrzenia pacjenta)
Szkoda tylko, że ludzie tak do tego podchodzą. Pewnie powinna być Państwowa Służba Zdrowia dla zwierząt, żeby taki delikwent nie musiał płacić...
Szkoda zwierzaka, ale co począć. Pozostaje mieć nadzieję, że to coś niegroźnego i przejdzie, a kot ma co jeść i dach nad głową.