Cukierek ponoć lepiej - siłą powstrzymuję się od dzwonienia co parę godzin.... Pani jest tydzień w domu ze względu na chorobę młodszej dziewczynki, więc ma również możliwość większej opieki nad Cukierkiem. Lekko się już ożywił, zwiedza mieszkanie (był już w sypialniach wszystkich, kotłowni, próbował wejść po drabinie na strych

). Łobuza - bardzo grzecznego psa

nadal się boi i syczy....
Co za wojna była przy podawaniu leków chyba nie muszę żadnemu kociarzowi mówić

Efektem były kolejne rany kłute i cięte w ilosciach hurtowych

Wypróbowany sposób umieszczenia leku w chlebie zdał w końcu egzamin, choć najbardziej oporny był Fuksik i Garfildosek - po 5 minutach potrafili jeszcze tej kulki nie przełknąć

Za karę dla mnie wszystkie się obraziły i usypiałam sama w wielkim łożu, bo kociaki wybrały kuchnię. Obudziłam się o 3,40 z tak realistycznym snem (i kociakami na sobie), ze ktoś mi podrzucił kota pod drzwi w kartonowym pudełku, że aż przeszłam się przez wszystkie piętra w poszukiwaniu kociaka. Moje koty patrzyły się na mnie jak na wariatkę, widocznie uznały, że z ich pańcią coś jest ewidentnie nie tak, bo unieruchomiły mnie w łóżku tak skutecznie, że budzik dzwonił trzy razy zanim wygrzebałam się z pieleszy - i kotów
A co do myszek - znalazłam jakieś zapomniane opakowanie w którym Fuksik moze wybierać do koloru - jest tak 15 nowych, nieśmiganych jeszcze myszek! Jak wsadził łepek to nie wiedział którą chwycić.

Ryś wybrał sobie jedną i teraz zdziera z niej futerko, a Garfildosek i Puszek poszły łaskawie spożyć śniadanie
