Martwię się o biało-bure maleństwo...

A poza tym, żeby nie było nudno, to moje kochane burasiątka się postanowiły o mnie zatroszczyć...
Najpierw test na lamblie, wizyta u weta, recepta na metronidazol, apteka...
Wieczorem miały wszystkie dostać po swojej porcji, ale że późno było, to doszłyśmy do wniosku z mama, że kuracja będzie od jutra... a "jutro", tzn wczoraj się okazało, że moje kochane kociątko ma znowu zapalenie chyba krtani... znowu stracił głos, itd, wiec dzisiaj po pracy idziemy do weta...
Oczywiście odrobaczenie poczeka (dobrze, że nie dostał przedwczoraj.. bo antybiotyki i metronidazol na raz...), szczepienie się przesunie...
Ech, jak nie urok to sr...ka albo przemarsz wojsk :/
