W białe kropki, powiadasz? Kluni byłoby do pyszczka
Przed południem wróciłam od weta.
Klunia na jutro ma tabsa przeciwbólowego, jak wszystko pójdzie dobrze, nie trzeba będzie nigdzie jechać. Problem z nią jest taki, że ma w sobie mnóstwo kupy. I nic. Nadal :/ W ruch ma pójść parafina.
Wszystkie cięcia wyglądają naprawdę super! U Koko to takie maleństwo jest, że szok. Sterylizowałam przecież Klunię, Tosie i Zosię, ale tak ślicznych

szwów nie widziałam. Porobiłabym foty, ale do trzymania Klunia ktoś mi potrzebny, a pstryknięcia brzucholów Sodziana i Kokodyla są niewykonalne z przyczyn obiektywnych
Po raz drugi, a nie... trzeci w życiu trzymałam Koko. Co prawda za karczycho, ale zawsze

I po raz pierwszy miałam w garści Sodę. Kokodylowi paprać się zaczęło oczko lewe, ale ona po sterylce trochę pokichiwała, może to być z tym związane. W oczku wczoraj zauważyłam jakieś paprochy. Soda miała takie zaróżowione nieco wcześniej, dzisiaj patrzy już normalnie, po Sodowemu. Na betaglukan dla podniesienia odporności będą musiały poczekać do przyszłego miesiąca. W tym jest masakra
Aha, dokupiłam drugą miseczkę. Teraz każda ma swój prywatny nocnik

Koko mi się w nocy sfajdała, tyle że przez sen usłyszałam i od razu miała miejsce akcja czyszczenia, na szczęście wymagał jej tylko transporterek, a nie kot.
Tak myślę: piszę o małych jak o potworach żądnych mojej krwi... To nie tak, kurczę
