ŁÓDŹ stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sty 29, 2011 17:39 ŁÓDŹ stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

matko, nawet nie wiem jak zacząć. po prostu jestem rzeźnikiem kotów. na początku oczywiście przeprowadzam straszne eksperymenty, a później opalam futrzaka i do gara :twisted: najbardziej lubię kocie uszka na chrupko, ogon w sosie szylkretowym i łapki w galarecie. Jedyny mankament z kotami jest taki, że jak sie źle ofutrzy kota to sie później pierdzi futrem :ryk: a tak na poważnie to dzisiaj chciałam przygarnąć drugiego kota. do kiosku gdzie pracuje moja ciotka zgłosiła się kobita która znalazła rudzielca, półpersiaka, i nie może go zatrzymać bo ma psa. ciotka dała cynk mi, ponieważ wie że mam kocigo hopla. stwierdziłam że może czas przyszedł na drugie futro w domu. Pojechałam razem z kuzynką, która jest technikiem weterynaryjnym, i całym osprzętem, transporter, spencerek i coś dobrego. już przy wejściu grad pytań, po co to pudło, a ta smycz to jakiś badziew jest... powiedziałam, że dla bezpieczeństwa kota ubiorę i pójdę z nim do weta żeby go obejrzał. no i tu sie zaczęło. bo weterynarze to tylko wyciągają kase, oni wcale nie leczą, kotka napewno jest zdrowa (nie ważne że może jest w ciąży, albo jest wiekowa i nerki jej siadają). żadne argumenty do niej nie przemawiały. w końcu zaczęła się drzeć że my chcemy tego kota tylko po to żeby na nim eksperymenty i testy robic. że go napewno będziemy męczyć i że ona nam tego kota nie odda. :evil: tak mi podniosła ciśnienie, że puściłam jej taką wiązankę której teraz nawet nie moge sobie przypomnieć. zreszta do tej pory mną trzęsie. kurcze, jak to jest, człowiek chce pomóc, a tu trafia na taką durnotę, że cokolwiek się powie, to trafia jak grochem o ścianę. będę miała nauczkę na przyszlość, żeby uważac na takie stare dewoty, bo nie będę miała nic na obiad. a weterynarze, to wogóle powinni robić wszystko za darmo, i najlepiej żeby żywili się powietrzem, bo weterynarz tylko wyciąga kasę. współczuję takie bezmózgowej istocie, ciekawe zresztą czy jak ją coś boli to idzie do lekarza czy cierpi...
P.S. jak ktoś ma kota do oddania to go chętnie wezmę i zjem, a nie, najpierw go przetestuję a później chrupnę. chudych nie chce bo mają mało mięsa 8) a kot jest do wziecia w Łodzi na dąbrowskiego 103/21 tel. 6424971. ja jestem tam spalona.
pozdrawiam
koci rzeźnik
Ostatnio edytowano Sob sty 29, 2011 19:12 przez Lilak, łącznie edytowano 2 razy

Lilak

 
Posty: 29
Od: Pt mar 19, 2010 12:06


Post » Sob sty 29, 2011 17:48 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

może maleńtas z mojego podpisu;)?
pokazanie go białej mafii weterynaryjnej wskazane,ale generalnie jest zdrowy i zserwisowany[szczepienia,odrobaczenia i kastracja:P];)
ObrazekObrazekObrazek

Koszmaria

Avatar użytkownika
 
Posty: 6233
Od: Pon lut 04, 2008 1:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob sty 29, 2011 17:59 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

kotka jest dorosła, nie zajrzałam jej w paszcze więc ciężko mi powiedzieć coś o wieku. wydaje mi sie że ktoś ją szurnął z domu...

w sumie tak co kogo obchodzi co zrobię z kotem, czy go zjem, czy wypcham to moja sprawa :D

Lilak

 
Posty: 29
Od: Pt mar 19, 2010 12:06

Post » Sob sty 29, 2011 18:08 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

Bo ta co tego kota znalazla to pewnie go chciala oddac... za stowe, albo dwie :roll:
To sie chyba znalezne nazywa, co ? ;)

nazira

 
Posty: 2401
Od: Śro gru 21, 2005 9:22
Lokalizacja: Bad Vöslau / Austria

Post » Sob sty 29, 2011 18:14 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

a wiesz że na to nie wpadłam :oops: kurcze do tej pory zawsze dostawałam kocinę za free, a teraz widzę że po tej podwyżce podatków nie będzie tak łatwo o swieże mięsko. szczególnie że to półpers, chociaz ta stara dewociara chyba persa nie widziała. kot jest poprostu puchaty... szkoda że go nie mam bo bym sobie mufkę z niego zrobiła, szczególnie że za oknem tak zimno :twisted:

Lilak

 
Posty: 29
Od: Pt mar 19, 2010 12:06

Post » Sob sty 29, 2011 18:18 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

właśnie widzialam na tvn program o tym schronisku pod żyrardowem. to jest dopiero masakra. jednak jak Pan Bóg chce kogoś pokarać to mu rozum odbiera. szkoda że dzieje się to kosztem zwierząt... :placz:

Lilak

 
Posty: 29
Od: Pt mar 19, 2010 12:06

Post » Sob sty 29, 2011 18:24 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

Nie rozumiem czegoś ... :roll:
W tym wątku szukasz kotka dla siebie?
Czy szukasz chętnego na kotka z Łodzi?

Z tytułu wątku nic nie wynika... :roll:

stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika
:?:
Ostatnio edytowano Sob sty 29, 2011 18:27 przez -Anula-, łącznie edytowano 1 raz

-Anula-

 
Posty: 1453
Od: Pt kwi 20, 2007 14:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sty 29, 2011 18:27 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

Lilak pisze:matko, nawet nie wiem jak zacząć. po prostu jestem rzeźnikiem kotów. na początku oczywiście przeprowadzam straszne eksperymenty, a później opalam futrzaka i do gara :twisted: najbardziej lubię kocie uszka na chrupko, ogon w sosie szylkretowym i łapki w galarecie. Jedyny mankament z kotami jest taki, że jak sie źle ofutrzy kota to sie później pierdzi futrem :ryk: a tak na poważnie to dzisiaj chciałam przygarnąć drugiego kota. do kiosku gdzie pracuje moja ciotka zgłosiła się kobita która znalazła rudzielca, półpersiaka, i nie może go zatrzymać bo ma psa. ciotka dała cynk mi, ponieważ wie że mam kocigo hopla. stwierdziłam że może czas przyszedł na drugie futro w domu. Pojechałam razem z kuzynką, która jest technikiem weterynaryjnym, i całym osprzętem, transporter, spencerek i coś dobrego. już przy wejściu grad pytań, po co to pudło, a ta smycz to jakiś badziew jest... powiedziałam, że dla bezpieczeństwa kota ubiorę i pójdę z nim do weta żeby go obejrzał. no i tu sie zaczęło. bo weterynarze to tylko wyciągają kase, oni wcale nie leczą, kotka napewno jest zdrowa (nie ważne że może jest w ciąży, albo jest wiekowa i nerki jej siadają). żadne argumenty do niej nie przemawiały. w końcu zaczęła się drzeć że my chcemy tego kota tylko po to żeby na nim eksperymenty i testy robic. że go napewno będziemy męczyć i że ona nam tego kota nie odda. :evil: tak mi podniosła ciśnienie, że puściłam jej taką wiązankę której teraz nawet nie moge sobie przypomnieć. zreszta do tej pory mną trzęsie. kurcze, jak to jest, człowiek chce pomóc, a tu trafia na taką durnotę, że cokolwiek się powie, to trafia jak grochem o ścianę. będę miała nauczkę na przyszlość, żeby uważac na takie stare dewoty, bo nie będę miała nic na obiad. a weterynarze, to wogóle powinni robić wszystko za darmo, i najlepiej żeby żywili się powietrzem, bo weterynarz tylko wyciąga kasę. współczuję takie bezmózgowej istocie, ciekawe zresztą czy jak ją coś boli to idzie do lekarza czy cierpi...
P.S. jak ktoś ma kota do oddania to go chętnie wezmę i zjem, a nie, najpierw go przetestuję a później chrupnę. chudych nie chce bo mają mało mięsa 8) a kot jest do wziecia w Łodzi na dąbrowskiego 103/21 tel. 6424971. ja jestem tam spalona.
pozdrawiam
koci rzeźnik

no kufa ...nie wiem czy smiać się czy ukleknąć i wołac o pomste do nieba :ryk: też się spotkałam z takim zachowaniem u ludzi...no i jeszcze,ze obieramy ze skorki a te sprzedajemy na tym...no...aliegrze :mrgreen: matko w jakim kraju my żyjemy :mrgreen:
Mały kociak szuka lokum na parę dni.

kotx2

 
Posty: 18414
Od: Wto sty 25, 2011 16:23
Lokalizacja: Zabrze

Post » Sob sty 29, 2011 18:42 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

Anulo, chodzi o to, że kot był do oddania, ale pani jak usłyszała, że kot ma pójść do weterynarza, że dostanie szelki i obróżkę, to stwierdziła, że wariactwo i kota nie odda...
Więc kot potrzebuje pomocy dalej :/

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

Post » Sob sty 29, 2011 18:50 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

poproszono mnie o pomoc, bo ktos znalazł kota i nie może go zatrzymać. ponieważ mam już jednego ze schronu, a tak na co dzień staram sie pomagać w miarę mozliwości, jakaś karma dla osiedlowych i działkowych dzikusów, wpłaty na fundację i pomoc kotom w zakładzie gdzie pracuje. stwierdzilam że mogę pomóc i zaadoptować tego kota, jeżeli starsza pani nie może go zatrzymac bo ma psa, który nie trawi kotów, i generalnie jest w kryzysowej sytuacji bo tak czy siak musi go oddać. no i okazało się że według niej nie pomagam zwierzętom tylko je morduje. ja tam wiecej nie pojadę bo nawet mi drzwi od domofonu nie otworzy... nie mam szans żeby go wziąć. może powinnam umieścić post w dziale adopcje ?

Lilak

 
Posty: 29
Od: Pt mar 19, 2010 12:06

Post » Sob sty 29, 2011 18:51 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

Szalony Kot pisze:Anulo, chodzi o to, że kot był do oddania, ale pani jak usłyszała, że kot ma pójść do weterynarza, że dostanie szelki i obróżkę, to stwierdziła, że wariactwo i kota nie odda...
Więc kot potrzebuje pomocy dalej :/


Lilak, to daj w tytule, że Łódź.
Ktoś z odległego końca Polski nie pomoże w zabraniu kota... :roll:

-Anula-

 
Posty: 1453
Od: Pt kwi 20, 2007 14:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sty 29, 2011 18:58 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika Łódź

nie jestem dobra w forumowych technicznych zmianach tego co już poszło w eter, ale chyba sie udało 8)

Lilak

 
Posty: 29
Od: Pt mar 19, 2010 12:06

Post » Sob sty 29, 2011 19:00 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika Łódź

... i dałabym Łodź na początek, na końcu można nie zauważyć. :ok:

-Anula-

 
Posty: 1453
Od: Pt kwi 20, 2007 14:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sty 29, 2011 19:12 Re: stare dewoty i koty - problemy kociego rzeźnika

Lilak pisze:poproszono mnie o pomoc, bo ktos znalazł kota i nie może go zatrzymać. ponieważ mam już jednego ze schronu, a tak na co dzień staram sie pomagać w miarę mozliwości, jakaś karma dla osiedlowych i działkowych dzikusów, wpłaty na fundację i pomoc kotom w zakładzie gdzie pracuje. stwierdzilam że mogę pomóc i zaadoptować tego kota, jeżeli starsza pani nie może go zatrzymac bo ma psa, który nie trawi kotów, i generalnie jest w kryzysowej sytuacji bo tak czy siak musi go oddać. no i okazało się że według niej nie pomagam zwierzętom tylko je morduje. ja tam wiecej nie pojadę bo nawet mi drzwi od domofonu nie otworzy... nie mam szans żeby go wziąć. może powinnam umieścić post w dziale adopcje ?

A Ty nie jesteś już nim zainteresowana? Może ktoś mógłby pójść i wziąć go pod pachę dla Ciebie?
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kocidzwoneczek, Manuelowa i 149 gości