Po pierwsze: proszę zaprzestać używania wielkich słów, bo mi tu do wątku zlecą
wszechwiedzące sumienia forum i zaczną liczyć, ile mam kotów, jaki metraż i czy zarabiam wystarczająco, by to wszystko ogarnąć

Tfu, żebym w złą godzinę nie wypowiedziała słów onych

Trza, to się robi. Jedyne, co mogę, to
se ponarzekać i powynajdywać nieco problemów, nie? Jakieś przyjemności w życiu trza mieć
Jutro nie będzie jednej z wetek, będę musiała sama trzymać Sodę. Szukam zastępstwa
I teraz do rzeczy:
Koko goi się supcio. Pozwoliła obejrzeć sobie brzuszek, zawiazać kubraczek. No mniodzio.
To samo zresztą dotyczy obu sznytów Sody: i kastracyjnego, i tego na łapce. Myszko, czy cięcie jest duże? Większe od tego, które ma Koko. Przypomina cięcia pokastracyjne, jakie miały moje dziewczyny. Kiedy wetka tłumaczyła, że musiała ją rozkroić bardziej niż Koko, żeby dotrzeć do tych rogów czy tam czegoś, oczami wyobraźni widziałam cięcie od gardła po odbyt

Nie, jest OK. Obie trzy ranki (licząc obie kotki) suche, ładne. Szacun.
Klunia zresztą ma podobnie.
Przy Sodzie wprowadzono zwiększone środki ostrożności, ale dzisiaj była grzeczna. Pozwoliła się ubrać ponownie w kubraczek i wciaż go ma
Dziewczyny noc spędziły w transporterkach. Wysikały się. Rano miałam do czynienia z dwoma BARDZO głodnymi
koteckami. Wciągały wszystko, racje im dozuję, dobrze, że mam jeszcze zapas RC conva. W ogóle, to normalnie będę się starać o sprawność pomysłowego Dobromira: nie mam gdzie ich trzymać, żeby nie skakały, a wszystkim nam zależy, by nie było komplikacji, nie? Więc w transporterkach siedzą, śpią, jedzą i się załatwiają (o tym później) a także poznają rezydentów. Nie mogę ich wpuścić do łazienki, bo nie wyniosę stamtąd pralki, umywalki czy sedesu, a hasło:
tylko proszę nie skakać - raczej nie spotka się ze zrozumieniem

.
I teraz tak: jak rozwiązać problem kupy? Odpowiedź: miska do mycia psich nóg

chwilowo robi za kuwetkę. Idealnie wchodzi do transporterków. Koko przed chwilą zaserwowała pierwszego od sterylki kupala - była tak miła, że zaczęła miaukolić, ledwo wstawiłam wucecik, i poszło
Wczorajszej nocy wysadzałam na kuwetę Klunię: pobudka co dwie godziny, kotkę z transporterka wyjąć, zaprowadzić do kuwety, poczekać, zabrać, zapakować, spać. I tak w kółko

Za to dźwięk kociego sikania - normalnie muzyka dla uszu!

Klunia nauczyła się ładnie spać obok mnie, leży tak sobie, odkąd nie ma cewnika. I się rozpycha! I mnie kopie w bok!

Po południu przespałyśmy tak ... ja wiem? ze trzy godziny? Dzisiaj nie podano jej już kroplówki, dostała przeciwbólowy, wyjęto wenflon i mój Kluś jest teraz czysty i pachnący, choć wygląda idiotycznie

Nie było kupy od ostatniego razu (o, i po to opisuję takie bzdety na forum czy blogu: jakbym tu nie wspomniała kiedy ostatnią kupę zrobiła, to bym zwyczajnie tego nie wiedziała

)...
Jutro znów z całą ekipą do weta. Jutro Wowek dostanie specyfik do ucha: przy pierwszej próbce, kiedy uchola miał brudne jak diobli, nie wyszło pod mikroskopem żadne życie. Po pozbyciu się zewnętrznej warstwy brudu, pobrany wymaz ujawnił obecność bakterii i ... o teraz do mnie dotarło: grzybów? No bo pleśni nie przecież

to chyba grzyby jednak... W mordę jeża
Apetyty ok.