Wrócliśmy od weta.Ja oczywiście z obrażeniami ręki,ponieważ mimo jak sądziłam prawidłowego trzymania i dobrego refleksu Meguś zdążyła mnie chwycić za palec co skończyło się krwawieniem.Na szczęście tylko dwie dziurki,głębokie,ale nie duże.
Nie dość,że zastrzyki bolesne to ona już ma te boki tak pokłute,że niewiarygodne.
Z resztą nie ma się co dziwić przy tylu lekach jakie dostawała i dostaje.
Do poniedziałku zostaje na 3 lekach (Marbocyl na jelita,Metacam na infekcję i Relanium na apetyt)-niestety cały czas zastrzyki podskórne i dodatkowo dostałam jakieś 3 tabletki do domku-mam jej podawać codziennie o 18.
Dzięki
Irlandzkiej Myszce mamy na wizyty do końca,bo wpłaciła nam 100zł -dziękujemy
Chociaż o to nie muszę się martwić.Teraz już pozostaje tylko kwestia badań endo,ale musimy Megusię wzmocnić,bo badania te wykonuje się w znieczuleniu ogólnym i trochę to trwa,więc musi mieć do tego silny organizm.
Czyli od jutra zaczynamy ze srebrem (bo dopiero do odbioru jutro),dziś dostała już siemię ze strzykawki i w galaretce z saszetki dostała Colon C.
Myślimy o tym Zylexisie poważnie,bo trzeba by ją wzmocnić na już,żeby nie złapała nic w między czasie stosowania srebra,bo przy nim trzeba poczekać na efekt,a trzeba ją doszczepić drugi raz i to jak najszybciej będzie można.
Tylko jak zwykle ta cena Zylexisu powala.Jeden zastrzyk 50zł,potrzeba trzech i potem dopiero endo.
Jak mi jej żal przy tych zastrzykach,tak płacze biedna,a i tak dostaje je bardzo wolniutko.
Najgorzej jest przy Marbocylu,bo boli najbardziej,potem Relanium też zaboli,ale nie tak bardzo,na szczęście Metacam nie rusza jej wcale pod względem bólu.
To dla jej dobra i musi jeszcze wytrzymać,choć zabrałabym jej ten ból gdybym mogła.
Ona czuje normalnie,że zbliża się czas wizyty,bo wtedy nie mogę jej znaleźć,a jak ją znajdę to ucieka.Po wizycie jest już ok i widać ją czasami jak drepcze przez mieszkanie,nie ucieka przed nikim.Co za cwana bestia
Teraz przyszła sobie do drapaka,pierwszy raz od kilku dni.Takie drobiazgi,a cieszą mnie jak dziecko
