Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
pl_martusia pisze:Renomowane hodowle sprzedają chore kociaki, uważajcie!
z nadzieją, że wyprowadzę mojego kocura i że mi nie zdechnie
poważne uczulenie kocura na podane sulfonamidy. Do pyszczka dostał pół mililitra, bo się wyrwał. I dobrze. Zaczął mu się ślinotok, fufle z pyszczka na 30 cm długie.
Szczęściem mój rodzinny wet specjalizuje się akurat w tym temacie
jadę z moim bengalem na operację
nie krew z uszkodzonej przez kokcydiozę wątroby
Polecam mojego rodzinnego weta z warszawskiego Gocławia z siedzibą na ul. Rogalskiego 8a tel. 022 672 49 79 oraz klinikę na Wawrze na ul. 27 grudnia 5a tel. 022 8120073.Bolesność jego małego brzuszka stwierdził mój wet, który na szczęście jest moim krewnym.
Mysza pisze:Kokcydia moga się zdarzyć wszędzie. Przywlokłam kiedyś z jednym kociakiem, leczyłam wszystkie. I tak macie szczęście, bo dla kociaków kokcydia mogą być bardzo bardzo niebezpieczne z powodu biegunki. U mnie trzy kociaki chorowały bardzo, własnie z powodu biegunki (nic o tym u siebie nie pisałaś). Biegunka była absolutnie najwieksza jaka widziałam (a widziałam dużo), z kociaka lało się bezwiednie. Po kilkunastu godzinach był suchy jak wiór, po kolejnych kilku zszedł (nie zdechł).
Pozostałe dwa wyleczyłam, przeleczyłam tez moje koty- Baycoxem. Dorosłe nie miały żadnych objawów.
Baycox jest obrzydliwy w smaku. WSZYSTKIE koty się śliniły, pluły z pół godziny po podaniu i to nie żadne uczulenie. To jest po prostu bardzo niedobre. Ale tez bardzo skuteczne. Zawijałam w ręcznik kota i podawałam pomimo sprzeciwów.
Nifuroksazyd tez nie jest smaczny, ale nie aż tak. To kot powinien już łyknac w całości. Zmuś go. Wpychasz strzykawkę w bok pyszczka, jak najbliżej gardła i podajesz. Musi łyknąć. Tylko to nie jest aż tak skuteczne, niekoniecznie go tym wyleczysz.
Co do płynu. Mam wielką nadzieję, ze to nie płyn FIPowy. Bo wtedy to pozamiatane....
To, ze hodowla sprzedała kociaka z pierwotniakami, nie znaczy, ze sprzedała chorego. To pierwotniak. Nie musiał go miec, mógł złapać. Mógł tez oczywiście złapać w hodowli, a hodowca pomimo odrobaczania nie wybić. Mógł nawet nie wiedzieć, ze go ma w stadzie. Powiadomiłas hodowcę, by przebadał swoje koty na kokcydia? Bo jeśli ma to jednak z hodowli, to muszą przeleczyć całe stado, a zwykłe odrobaczacze na pierwotniaki nie dadzą tu rady.
pl_martusia pisze:I nie jest to żadna reklama wetów...
Hodowca jest na bieżąco informowany. Reakcja jest taka: po tygodniu od info ode mnie o kokcydiozie badania nawet nie rozpoczęte, bo "trudno pobrać kał i zobaczyć od którego to kota".
Z tego braku reakcji wynika wszystko. Każdy normalny hodowca zrobiłby natychmiast badania kału, tym bardziej, że nie są inwazyjne i niewiele kosztują... Ale nie w tym wypadku. W tym wypadku prawdopodobnie już ta wiedza o kokcydiozie jest i była kiedy kupowałam maluszka...
Użytkownicy przeglądający ten dział: dran, Google [Bot], kocidzwoneczek, Manuelowa, teesa i 132 gości