aassiiaa, ja miałam w życiu kilka takich wejść, że hej!
No i mogłabym zareagować tak samo:
Ty też tak pisałaś pracę ... myślałam, że jestem wyjątkowa
mb, nie ma za co przepraszać, naprawdę

Ja nie jestem z tych
robótkowych - nie znajdę w domu sznureczków, tasiemek, koralików, itp. Próbowałam zawinąć ją w pieluchę, ale była sporo za duża na kluniny chudy zadek, tak więc co:
trza se w życiu jakoś radzić, rzekł góral, zawiązując buta dżdżownicą 
Szczególnie w środku nocy
weatherwax - jeśli wszystko pójdzie dobrze, cewnik jutro idzie w odstawkę. Dzięki temu zasoby mojej bielizny nie zostaną nadto uszczuplone

A z tymi kupalami to jest tak, że niestety - ona ma co zrzucać

Jeszcze przed operacją miała, mimo że się cieszyłam, że się wypróżniła. Brzuch jest miękki, ale mam zacząć podawać olej rzepakowy albo oliwę z oliwek. Też obstawiam, że założony kubraczek, kołnierz, poruszone wnętrzności nie sprzyjają, ale no musi...
Na razie jedzie na gerberku, poszedł słoiczek, i szalkach animondy. No i przypomniało mi sie o trzymanych na czarną godzinę saszetkach conva - z tym opchnęłam jej dziś oliwę. No i przynajmniej cokolwiek chlapnęła, bo wody nie chce. Nie i koniec... Dostała kroplówkę, więc się nie martwię nadto, no ale...
Klunia dała rady i wydłubała szewek, na szczęście - cewnik trzyma. Mocz podbarwiony krwią. Mam nadzieję, że z tej ranki, a nie z pęcherza. Podbarwiony był tylko w poniedziałek, czyli w dniu operacji, o ile se przypominam. Jak wszystko będzie OK, to jutro pozbywamy się cewnika. Urżnęłabym się na tę okoliczność, ale pewnie trzeba będzie pilnować Kluski, no i dwie pannice będą po sterylkach

Nie wiem, kiedy - albo kiedy wyszłam rano z psem, albo... No nie wiem

Podkład, który wyjęłam z transporterka rano, po całej nocy (no i moje majty takoż) zalany był na żółto, wiec musiało się to stać już przed południem. Poza tym miejsce pooperacyjne wygląda fajnie. Ponoć krew w moczu po takiej operacji może utrzymywać się dłużej i to normalne, a tu ładnie poszło i byłoby nadal ładnie, gdyby nie ten szewek
W każdym razie apetyt jej dopisuje, trochę się umyła, próbowała wskoczyć na parapet, zdążyła mnie wzorcowo obsztorcować za to, że jej nie chciałam na to pozwolić (superancki widok: patrzysz w dół i widzisz kota w satelicie, który wpatruje się w ciebie intensywnie, miauczy nerwowo i bije ogonem na prawo i lewo

).
Na czas, który potrzebny był mi do załatwienia spraw wokół siebie, transporter z Kluchą wstawiłam do przedpokoju i wypuściłam z łazienki dwa
uwagoodwracacze 
(totalnie ostatnimi dniami zaniedbane

, znaczy w sensie emocjonalnym).
Teraz - po obiadokolacji - (późno sierściuchy jadły, bo kimnęłam z kotą na kolanach, w fotelu

Na szczęście Kluch nigdzie nie polazł, nie spadł i nic
se nie rozlizał

) - śpi w transporterku na biurku. A w nocy będzie szał ciał
Razem z Klunią jechał Wowek. Do transporterka dał się zapakować, za to potem co siedziało!

U weta na szczęście ucichł, w drodze też był fajny, ale w domu tak się rzucał, że po raz pierwszy w życiu łapałam spadający ze stołu transporter
Kocurnik ma uchola brrrrrudne że hej! , ale mikroskop nie ujawnił żadnych form życia. Mam mu te ucholki wyczyścić, trzymajcie kciuki, żebym podczas operacji nie straciła paluchów
O, właśnie myślę, co jutro z Klunią zrobię, kiedy po odbiór panien pojadę. Pojedzie ze mną, no bo co... A co z małymi, kiedy się wybudzą?

No i chyba powinnam Jurka zabrać, znowu mruży prawe oko. Jesu...ja nie wiem, co se babka pomyśli: że stado zaniedbanych kotów w domu trzymam...
Ja przepraszam za ten panikarski ton i robienie problemów z rzeczy prozaicznych, ale do tej pory byłam szczęśliwą
posiadaczką proludzkich kotów i psa, któremu mogę samodzielnie bez niczyjej pomocy obcinać pazury... A tu trza nie zepsuć tego, co wet załatał, poza tym za drzwiami łazienki mam dwie furie, ktore jutro muszę złapać, u weta wyjąć, a potem SAMA se z nimi na miejscu, w domu radzić. Nie mam gdzie ich dać, by nie skakały... W łazience będą miały gdzie, bo jest pralka, umywalka, głęboki brodzik... A rączkami nie zdejmę przecież, nie?
Koko zdarza się teraz na mnie syknąć, co prawda później wychodzi, zachowuje się normalnie jak ona, ale syk jest

Przypomniała mi się anegdota:
Przychodzi bogobojny Żyd do rabina i skarży się na swój los. -Rabbi żyjemy w piątkę z żoną i trójką dzieci w jednej maleńkiej izdebce. Tej ciasnoty nie można znieść. Poradź coś, bo jak tu żyć? - błagał o pomoc.
Rabin na chwilę się zamyślić i rzekł: - kup kozę.
Żyd zdziwi się. Jednak jako, że był wierzący nie protestował. Kupił kozę. A zwierzę zamieszkało razem z całą jego rodziną. Przychodzi jednak po miesiącu do rabina i zaczyna się skarżyć. - Rabbi jest jeszcze gorzej. Mamy jeszcze mniej miejsca i to zwierzę śmierdzi - utyskiwał.
Rabin wysłuchał go i rzekł krótko: - Sprzedaj kozę.
Żyd sprzedał zwierzę. Następnego dnia przychodzi i całuję rabina po rękach. - Rabbi jest cudownie. Mamy tyle przestrzeni. Naprawdę świetnie nam się żyje - cieszył się.Jak już Kluń nie bedzie se miał czego wyrwać, Wowek bedzie miał czyste uszy i nie bedzie miała jajec, Soda i Koko opuszczą łazienkę, Jurek przestanie mrużyć oczy, Zosia prześladować Tosię...Melka drapać bródkę, to...
a) zamknę się w łazience,
b) pójdę spać,
c) wykorzystam patent myszki.xww: ten z kotem, któremu NIC nie dolega
Coś wybiorę. Pewny jest tylko punkt ostatni:
d) skończą się ferie

I rześka oraz wypoczęta będę rzucać wiadomym kagankiem w każdego

Właściwie... L4 po tych
feriach by mi się przydało...
No. A najlepsza jest Saba: dziołcha jest przeeeeszczęśliwa, bo spadł śnieg
To tak chyba z grubsza wsio?
Przede mną najgorszy punkt programu: wyjście z psem i zostawienie kota, który za wszelką cenę chce se podogonie wyczyścić. Przewiduję stratę następnych nmajtasów
I zaraz mi łeb eksploduje...
