No więc noc minęła spokojnie i coś zaczyna się dziać pod względem działania leków i trafienia w nie.
Meguś w nocy najpierw chodziła po mieszkaniu i pomiaukiwała,nie wiedziałam co jest,potem przyszła do mnie i to samo.Wstałam,poszłam za nią a ona chciała żeby jej włożyć coś do miseczki

Załączył się jej apetyt-uffff.Nie wiem czy na długo,ale zjadła w nocy i nie wymiotowała,a to olbrzymi postęp.
O 3 w nocy nie bardzo było na gotowanie filetu,bo nie było na to czasu tak miauczała,dostała saszetkę Perfect Fita In home,bo tylko w tych do tej pory zasmakowała.Rozgniotłam jej widelcem na papkę.
Dawałam po troszku co parę minut,jadła jakby nie widziała,ale nie ma się co dziwić.
Martwi mnie tylko to,że nie zrobiła qupki do tej pory,ale zaraz się wszystkiego dowiem,bo idziemy do weta.
Gdy się najadła przyszła do mnie,wskoczyła na łóżko w salonie gdzie leżałam i wtuliła mi się w nogi czego NIGDY nie robiła,zaczęła przysypiać-tak widziałam wdzięczność i jestem w wielkim szoku.Nie da się tego opisać.
Później dam znać co z qupką.
Rozważamy wykonanie endoskopii jak Megi dojdzie do siebie,robi tylko salus w Toruniu i koszt piękny 200zł.Lecz żeby to wykonać najpierw po ustąpieniu objawów musimy wzmocnić ją 3-ma dawkami Zylexisu,a to kolejny koszt 150zł.
Coś trzeba wykombinować i dowiedzieć się co ona tam ma,bo nie można leczyć tylko objawowo,gdyż to paskudztwo może powrócić,a Megunia może nie mieć tyle szczęścia następnym razem.
Wychodzimy...dam znać...
