Mała Jeżynka dalej jest dość mała. Ale się błyszczy i jest wesoła. Goni najbardziej ze wszystkich młodych, jak zamęczy Jeżyna, to goni z Asmim, dziś zmusiła nawet Puchata do zabawy. Jednak ma wielkie węzły chłonne... i nie wiadomo dlaczego. Zmusza mnie do gotowania jej mięska, je gotowanego kurczaczka z rosołku, puszek nie, suchego nie, kiedyś siedziała ze dwie godziny na blacie w kuchni czekając aż się rosołek ugotuje, z miną kota umierającego z głodu

Ma zaległe drugie szczepienie no i kastrację, ale to za miesiąc, bo jednak jest mała.
Jeżynek ma jedno jajeczko, możliwe, że trochę słabsze serducho, a może po prostu taki leniwy temperament przez 1/2 hormonów. Umówiony na kastrację i szukanie jajka w czwartek. Umrę ze strachu
Asmi ma w najbliższych dniach drugi stronghold, a we wtorek w następnym tygodniu kastrację. On tak ciągle lekko charczy - jakby się zakłaczył? Ale wetka nic nie widziała w gardle, wesoły, zdrowy, może mniej wyrywny, niż jak przyjechał, ale chłopak rośnie i poważnieje.
Puchat jak zwykle zimą trochę kicha, taka jego uroda, ma polipy w nosie, nie zaraża. stawiam mu lampę nad głową i podgrzewam żarówką bo i tak nie da się leczyć inaczej. Leży w cieple chętnie.
Nikuś zmienił miejsce przytulania, bo na fotel leci drobnica, jak przytulam Nikusia, teraz pieszczotki na szafce w małym pokoju. Jest grubaskiem.
Mizia... żyje. ma lepsze i gorsze dni, w gorsze wymiotuje. Mało je, ale strasznie mnie kocha i wręcz nie spuszcza mnie z oka. na razie nie widać, żeby ja bolało, ale guzy na brzuchu ma duże, operować się nie da z uwagi na stan ogólny. Jak ja zacznie boleć, to nie wiem, jak się z nią pożegnam....
Wszystkie żyją zgodnie, lubią się, liżą, Mizia tylko trochę z daleka ale bez syczenia i łapoczynów. Sześc kotów to dobra załoga
