Chciałabym przedstawić resztę naszej rodzinki. Koty mieszkają w dwóch miejscach - w mieszkaniu i pracowni, są więc domownicy i pracownicy
Zacznę od domowników.
Wszystko zaczęło się w Wigilię 2001 roku. Przyplątał się za mną pod drzwi kociak, około półroczny mały dzikusek. Zaprosiłam go na jedzenie. Podjadł, podziękował i poszedł spać. Myślałam, że dzikie, to będzie chcial sobie pójść. I tak idzie już 9 lat
Przedstawiam Kitłasia, 8,5 kg wagi i zero tłuszczu

Czysta inteligencja w pięknej formie, nauczył mnie kociego języka i podawania posiłków na żądanie
Jako druga, po trzech latach, trafiła do nas Niunieczka, jedyny kot, którego wzięłam, żeby mieć kota

Miała być towarzyszką zabaw dla Kitłasia. Była malutka i czarniutka, nauczyłam się od niej, że półroczne kotki mogą być w ciąży

Kiedy się okazało, że to tycie, to nie choroba, tylko ciąża - było za późno
Niunieczka urodziła 5 pięknych kociaków (a lekarz mówił, że pierwsza ciąża, kotka młoda, to będą góra dwa

)

Niunieczka odeszła w tym roku na mykoplazmę. Bardzo nam jej brakuje.
Szczególnie jej córeczce, Małej Czarnej. Dziewczyny były nierozłączne.
Mieliśmy oddać wszystkie kotki Niuni, ale dwa zostały.
Mała Czarna - typowe ADHD, bez stada kompanów rozniosła by każdy dom w drobny mak. Baliśmy się, że nikt nie wytrzyma jej szaleństw, więc została. Zniknęły natomiast firanki, zasłony, wazony, kwiatki doniczkowe, nocne lampki i inne wolnostojące przedmioty o wadze poniżej 100 kilogramów.
Po latach Mała Czarna bardzo się uspokoiła i teraz jest najbardziej leniwym kotem na świecie. No chyba, że...
Został również Ślepciu.

To najsłodszy i najnajpiękniejszy kot na świecie - oczywiście wszystkie pozostałe są najpiękniejsze
Został, bo bardzo długo nie otwierał oczu, trzeba było je przemywać kilka razy dziennie, tak się zaklejały. Do tego miał problem z tylnymi nóżkami, nie działały jak trzeba. Dzisiaj Ślepciu widzi, ma tylko problem z oceną odległości i wysokości, chodzi pięknie, jest tylko problem ze skakaniem. Ale wie, jak zawołać człowieka, który go może przecież podsadzić

Do tego Ślepciu gada jak najęty, uśmiecha się i opiekuje wszystkimi biedakami.
Ślepciu przywiózł też ze sobą od weterynarza 4-ro tygodniowego Pinia, który miał być uśpiony, jeżeli przed weekendem nie znajdzie się dla niego dom. Ślepciu obejrzał, oblizał i stwierdził: "bierzemy, zajmę się nim".

Piniuś przeżył z nami 4,5 roku. Kiedy miał ponad rok okazało się, że jest chory na koci odpowiednik stwardnienia rozsianego. Nic się nie dało zrobić. Ale Piniuś pozostaje z nami na zawsze w sercach i pamięci.
Kolejnym domownikiem jest Filipek, którego strażacy uratowali z pożaru. Przesiedział miesiąc w klatce, zanim pojechaliśmy do weterynarza po zapas żwirku. Zamiast żwirku przywieźliśmy kota kochającego wodę

Filipek mimo, że był zaczadzony, wrócił do pełnej formy. Chyba, że jako skutek potraktować to, że jest bardzo cichy i grzeczny
Kolejny dołączył do nas Antonio, mała kupka nieszczęścia przywieziona od weterynarza

, którą z wielkim trudem udało się odratować z pp. Dwa lata temu umierał mi na rękach, a teraz...

... teraz Antonio jest jednym z ulubionych wujków Amelki
Ostatni - nie licząc forumowych Amelki i Miśka - dołączył do nas Pysiek - całkiem ulubiony wujek Amelki.

Pysiek uwielbia dawać buziaki

szczególnie o piątej rano.
Pysiek przyplątał się do pracowni jako ok. 4-miesiaczny kociak. Wlazł, uwalił się na kanapę i...wymiotował naokrągło. Okazało się, że był tak zatruty robakami, że organizm zaczął się już poddawać. Wlewy, zastrzyki, wlewy, zastrzyki...normalka. Wykaraskał się i został. Też normalka
