Mieliśmy straszny wypadek.
Nie było mnie w pokoju,waryjoty szalały bo przeciez przez noc za dużo energii im się uzbierało,usłyszałam tylko rozpaczliwe miauczenie Kasi,jakby była w jakiejś bańce.Jeszcze nie doszłam do pokoju,usłyszałam straszny huk.Koty zwaliły wazony,tacę,półkę i otworzyły się drzwi w meblach,jakieś jeszcze drobiazgi poleciały.Pod nogami mignął mi tylko Hary i Artemis.Kasia siedziała w tych zgliszczach i dziwnie podnosiła i opuszczała ogon,bardzo pomału.
Byliśmy u weta,chyba nic jej sie nie stało.Ale będe ją obserwować.
Dzisiaj jednak nie będzie miała wychodnego,zostanie u młodych dopuki oddech mi się nie unormuje i poziom adrenaliny nie opadnie do normalnego poziomu.
Słodkie maleństwa
