Witam!
Dziś mój kochany zaledwie 6-miesięczny cornish rex miał operację na wgłobienie jelita. Wszystko zaczęło się we wtorek wymiotami i biegunką. Od razu pojechaliśmy do lecznicy. Podejrzewano, że połknął ciało obce. Miał robione USG, które wykazało, że na pewno coś stoi w jelitach. Kazano przyjść na drugi dzień na kontrast. Robiono 4 zdjęcia USG, które pokazały że kontrast dochodzi do pewnego odcinka i nie idzie dalej, czyli jest zator. Zalecono podawanie parafiny, żeby stworzyć poślizg i dać szansę żeby kot sam wydalił to ciało obce. Niestety nic to nie dało. Kitek był słaby i coraz gorzej wyglądał. Oczywiście codziennie dostawał kroplówki na wzmocnienie, zastrzyki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Temperatury podwyższonej nie było. W czwartek zadecydowano, że jeżeli przez noc nic się nie poprawi to otwierają brzuszek. W piątek, czyli dziś, nic się nie poprawiło, a wręcz było gorzej i był operowany. Okazało się dopiero po otwarciu, że nie ma żadnego ciała obcego tylko wgłobienie jelita. Podobno cały ten chory odcinek był zielony i śmierdzący. Usunięto cały chory odcinek + węzeł chłonny, który przebiegał niedaleko i też miał stan zapalny. Nie wiadomo co było tego przyczyną. Raczej nie można mieć chyba na to wpływu.
Teraz mój kochany leży już w domu i powoli wybudza się z narkozy. Jutro idziemy na kroplówkę i kontrolę.
Mam nadzieję że wszystko będzie o.k. Musi być.....
P.S. Informacja o kosztach dla osób, które też się z tym zetkną: całe leczenie kosztowało nas jak na razie 850zł. Sama operacja 650zł.