Nieudane adopcje.

O wszystkich stworzeniach poza kotami

Moderator: Moderatorzy

Post » Wto sty 18, 2011 12:00 Re: Nieudane adopcje.

seidhee pisze:
Agaaa pisze:
seidhee pisze:Bardzo jestem ciekawa, jakie to warunki są odpowiednie dla wychodzącego kota?

Ja uznaję tylko zabezpieczony ogród lub wolierę.

Dla każdej z nas myślę , ze będą one inne.

Ja nie mam warunków na wypuszczanie kotów , bo mieszkam w bloku . Dlatego tez mam dwa rasowce , co by sie dobrze wpasowaly w te warunki i nie ciągnęło ich na łono natury.
Gdybym miała domek to rasowcow bym nie miała , tylko koty , ktore dobrze umiałyby się odnaleźć w takich warunkach.


Przedziwne piszesz rzeczy 8O
Tak, niestety dla każdego to są inne warunki, na przykład na moim osiedlu w środku miasta jest cała masa ludzi, którzy uważają, że to są warunki najzupełniej wystarczające, by koty chodziły samopas po ulicach.
A co do "naturalnej skłonności" dachowców do wychodzenia, to aż nie wiem, co napisać :lol:

Ja piszę o sobie , a nie o innych .
Nie pisałam , ze dachowce mają naturalną skłonność do wychodzenia ( Ty to napisałaś).
Ja piszę , ze koty dopasowuję między innymi do swoich warunków lokalowych.
Mam tez i 3 kota dachowca ze schroniska.Natomiast uważam , ze nie nadaje się do trzymania w bloku. Zdecydowanie widziałabym go jako kota wychodzącego .
Niestety rowniez mieszka w bloku z osiatkowanym balkonem. Dlatego moje nastepne 2 koty to rasowe koty.

Agaaa

 
Posty: 1259
Od: Wto sty 18, 2005 17:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 18, 2011 12:32 Re: Nieudane adopcje.

Napisałaś, że masz rasowce, coby ich na łono nie ciągnęło. Pośrednio wynika z tej wypowiedzi, że Twoim zdaniem dachowce owszem, ciągnie. Z natury.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Wto sty 18, 2011 13:03 Re: Nieudane adopcje.

seidhee pisze:Napisałaś, że masz rasowce, coby ich na łono nie ciągnęło. Pośrednio wynika z tej wypowiedzi, że Twoim zdaniem dachowce owszem, ciągnie. Z natury.

Nie wszystkie dachowce ciągnie . Zależy od kota , jego charakteru oraz w jakim środowisku wychował się.
Widzę ogromną roznicę miedzy moim kotem schroniskowym , ktory zaznał trochę tego zycia na wolności , a np. moim devonem , ktory owszem wyjdzie na balkon , ale tylko w jedno miejsce i do słoneczka , zeby nagrzac tyłeczek.
Pisałam , ze gdybym miała domek to koty były by wychodzace i nadal to podtrzymuję . Wiem jak się mieszka w domku ( bo mieszkałam ), drzwi balkonowe na wiosnę i w lecie mieliśmy ciągle otwarte (w tej sytuacji nie miałabym kota rasowego oraz kota dachowca , ktory nie umiałby sie odnaleźć w takich warunkach ) . Nie widzę też nic złego w dobieraniu zwierząt do warunków lokalnych jaki i do trybu zycia. ( np. pies u mnie ze wzgledu na tryb pracy odpada).
Ja np. uważam , ze kot ze schroniska , mialby całkiem fajne warunki w takim domku wolnostojacym , z pewnością lepsze niż w schronisku.

Agaaa

 
Posty: 1259
Od: Wto sty 18, 2005 17:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 18, 2011 13:08 Re: Nieudane adopcje.

To co wspólnego ma niewychodzenie Twoich kotów z ich rasowością? Bo głównie tego się czepiamy 8)

Btw. większości kotów ze schronu byłoby lepiej gdziekolwiek indziej, ale nie o tym mowa.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Wto sty 18, 2011 13:16 Re: Nieudane adopcje.

seidhee pisze:To co wspólnego ma niewychodzenie Twoich kotów z ich rasowością? Bo głównie tego się czepiamy 8)

Btw. większości kotów ze schronu byłoby lepiej gdziekolwiek indziej, ale nie o tym mowa.

Charakter, przekładający się na zachowanie.

Agaaa

 
Posty: 1259
Od: Wto sty 18, 2005 17:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 18, 2011 13:42 Re: Nieudane adopcje.

To powrócę jeszcze do Twojej starszej wypowiedzi 8)

Agaaa pisze:To czlowiekowi sie wydaje , ze jak zamknie kota w czterech scianach na 50m2 i pomacha mu przed oczami patyczkiem, to kot jest szczesliwy . Nie ,nie jest. Dlatego moje koty mają zawsze do dyspozycji wielgachny balkon/taras oraz ogród u rodziców. Mimo , ze to koty rasowe , to jednak instynkt nadal jest bardzo silny.
Kot zdrowy i szczesliwy , to nie tylko kot zdrowy fizycznie , ale przede wszystkim psychicznie ,ludzie niestety o tym zapominają .
A zwolennicy trzymania kota w czterścianach przez całe jego zycie , sami powinni się zamknać razem z tym kotem i zaznać tego szczęscia, dobrego zdrowia i bezpieczeństwa, bo przecież wychodzenie z mieszkania tego nie gwarantuje.



Wyraźnie widać, że jednak przypisujesz kotom rasowym jakieś szczególne cechy, odróżniające je od nierasowych. Na przykład słabszy instynkt, cokolwiek to oznacza.

Uważam, że fajnie byłoby żyć w świecie, w którym nie ma wypadków, zwierzęta nie zagryzają się nawzajem i nie łapią chorób, a ludzie są przyjaźni i kochają zwierzęta. Ale tak nie jest, i w związku z tym jestem przeciwna wypuszczaniu kotów samopas, coby zaznały "wolności" i "pełni szczęścia", bo prędzej czy później kończy się to po prostu źle.

Btw. przeprowadzam się do spokojniejszej, bardziej zielonej dzielnicy i zastanawiam się, czy nie nauczyć mojego kocurka chodzenia na spacer na smyczy.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Wto sty 18, 2011 14:06 Re: Nieudane adopcje.

seidhee pisze:To powrócę jeszcze do Twojej starszej wypowiedzi 8)

Agaaa pisze:To czlowiekowi sie wydaje , ze jak zamknie kota w czterech scianach na 50m2 i pomacha mu przed oczami patyczkiem, to kot jest szczesliwy . Nie ,nie jest. Dlatego moje koty mają zawsze do dyspozycji wielgachny balkon/taras oraz ogród u rodziców. Mimo , ze to koty rasowe , to jednak instynkt nadal jest bardzo silny.
Kot zdrowy i szczesliwy , to nie tylko kot zdrowy fizycznie , ale przede wszystkim psychicznie ,ludzie niestety o tym zapominają .
A zwolennicy trzymania kota w czterścianach przez całe jego zycie , sami powinni się zamknać razem z tym kotem i zaznać tego szczęscia, dobrego zdrowia i bezpieczeństwa, bo przecież wychodzenie z mieszkania tego nie gwarantuje.



Wyraźnie widać, że jednak przypisujesz kotom rasowym jakieś szczególne cechy, odróżniające je od nierasowych. Na przykład słabszy instynkt, cokolwiek to oznacza.

Uważam, że fajnie byłoby żyć w świecie, w którym nie ma wypadków, zwierzęta nie zagryzają się nawzajem i nie łapią chorób, a ludzie są przyjaźni i kochają zwierzęta. Ale tak nie jest, i w związku z tym jestem przeciwna wypuszczaniu kotów samopas, coby zaznały "wolności" i "pełni szczęścia", bo prędzej czy później kończy się to po prostu źle.

Btw. przeprowadzam się do spokojniejszej, bardziej zielonej dzielnicy i zastanawiam się, czy nie nauczyć mojego kocurka chodzenia na spacer na smyczy.


Bo mają szczególne cechy i dla mnie jest to charakter .
Diametralna roznica jest miedzy birmanem , devonem , a dachowcem.
I np. łagodność jest raczej domeną birmanów( wyjatki zdarzaja sie jak wszedzie ) , devon - to koty niesamowicie przytulasne . Mozna by wymmieniac i wymieniac, ale to dwie najbardziej charakterystyczne cechy dla tych ras, moim zdaniem.

Agaaa

 
Posty: 1259
Od: Wto sty 18, 2005 17:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 18, 2011 14:40 Re: Nieudane adopcje.

Ok, ale z Twoich wypowiedzi wynika, że chciałaś mieć koty niewychodzące, więc wybrałaś rasowe. Tak jakby nie można było mieć niewychodzących dachowców. I do tego się przyczepiłam.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Wto sty 18, 2011 16:03 Re: Nieudane adopcje.

Agaaa pisze:Wiem jak się mieszka w domku ( bo mieszkałam ), drzwi balkonowe na wiosnę i w lecie mieliśmy ciągle otwarte

A ja nie mam. Nie odpowiada mi to, z różnych powodów.
Mam 4 dachowce :twisted: niewychodzące. Na ogród patrzą sobie przez osiatkowane okno.
I, wyobraźcie sobie, wyglądają na szczęśliwe. 8) :lol:
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Wto sty 18, 2011 16:42 Re: Nieudane adopcje.

Znam taki przypadek:
Dwa koty w domu z wariantem kot wychodzący i oto stary kot włóczęga straszny ,a młodsza kotka zresztą ode mnie miałam kiedyś na zbyciu ani jej w głowie spacery. Siada w drzwiach albo oknie i sobie zerka.

persiak1

 
Posty: 1469
Od: Sob paź 17, 2009 17:04

Post » Śro sty 19, 2011 16:53 Re: Nieudane adopcje.

Ciekawy watek :)

Mysle ze jest w tym jakas prawda ze wychodzace/niewychodzace koty to sprawa tez "kultury" tzn. sa miejsca gdzie trzymanie kota w domu jest dziwne. Tak jest tu gdzie mieszkam. Wiekszosc kotow jest kotami wychodzacymi.
My kiedy zdecydowalismy sie na kota od razu podjelismy decyzje ze kot bedzie niewychodzacy. Niestety nie udalo sie nam znalesc doroslego kota ze schroniska/fundacji ktory bylby kotem wylacznie domowym. Wzielismy wiec maluszka.
Na szczepieniu wetka mowi do nas ze mamy go nie wypuszczac na razie, dopiero po kastracji i zaczipowaniu, my na to ze nie zamiezamy wypuszczac w ogole - a ona zdziwienie: jak to przeciez to naturalne srodowisko kota i ze nam bedzie trudno go utrzymac w domu (z tym sie okaze - bo mama naszego kocurka byla kotem wieskim, polujacym wiec jesli geny sie odezwa to rzeczywiscie moze sie rwac na dwor :) )
Jest tu malo kotow bezdomnych (sprawdzilam wszystkie stronki fundacji/schroniska w "wojewodztwie" i naliczylam kotow czekajacych na adopcje okolo 20). Koty rasowe sa malo popularne, wiekszosc kotow jest sterylizowana, czipowana i szczepiona. W naszej klinice weterynaryjnej jest specjalny program dla zwierzat osob bezdomnych (dotyczy to glownie psow) ktore sa leczone, szczepione za darmo.
Nie ma naciskow na trzymanie kotow w domu w ogole. Nie uwazam ze to dobre czy zle - bardziej mnie ciekawia rozne podejscia. No i sytuacja z kotami bezdomnymi jest diametralnie rozna.

olaszkocja

 
Posty: 36
Od: Pon lis 22, 2010 19:45

Post » Śro sty 19, 2011 17:01 Re: Nieudane adopcje.

A ja najprościej w świecie nie rozumiem wypuszczania kota i codziennego zastanawiania się "wróci czy nie wróci". :roll:
Ale niestey znam to z autopsji. Moja mama i siostra wzięły odemnie Rudego, zaczął być wychodzący. Kłóciłyśmy się i powiedziałam, ze nie chce potem słyszeć ryków bo nie zdąrzył zwiać przed samochodem.
A dla nich mimowszystko lepsze takie krótsze życie jak zamkniętym w domu 8O
Dobra kot jest szczęśliwy- ewidentnie się odnalazł czego nie było u mnie w bloku.
Jednak nie na moje nerwy posiadanie zwierzaka w taki sposób.

Angel_

Avatar użytkownika
 
Posty: 1807
Od: Wto wrz 22, 2009 21:33
Lokalizacja: Walia

Post » Śro sty 19, 2011 17:05 Re: Nieudane adopcje.

Angel_ pisze:A ja najprościej w świecie nie rozumiem wypuszczania kota i codziennego zastanawiania się "wróci czy nie wróci". :roll:
Jednak nie na moje nerwy posiadanie zwierzaka w taki sposób.


ja mam tak samo - nie wyobrazam sobie martwic sie za kazdym razem. A cos mi sie wydaje ze nasza kicia to by sie wypuszczala daleko w swiat...
Kiedys mieszkalam z 13letnia kotka mojego ex, ona niby byla wychodzaca ale siadala tylko na progu drzwi do ogrodu i sobie patrzyla - to bylo jej wychodzenie :)

olaszkocja

 
Posty: 36
Od: Pon lis 22, 2010 19:45

Post » Śro sty 19, 2011 17:16 Re: Nieudane adopcje.

olaszkocja pisze:
Angel_ pisze:A ja najprościej w świecie nie rozumiem wypuszczania kota i codziennego zastanawiania się "wróci czy nie wróci". :roll:
Jednak nie na moje nerwy posiadanie zwierzaka w taki sposób.


ja mam tak samo - nie wyobrazam sobie martwic sie za kazdym razem. A cos mi sie wydaje ze nasza kicia to by sie wypuszczala daleko w swiat...
Kiedys mieszkalam z 13letnia kotka mojego ex, ona niby byla wychodzaca ale siadala tylko na progu drzwi do ogrodu i sobie patrzyla - to bylo jej wychodzenie :)


Moja najlepsza adopcja była do dziewczyny ktorej poprzedni kot po 11 latach wychodzenia właśnie 'nie zdąrzył' przed autem.
Każdy ( łacznie z forum) po tym wstępie odmawiał jej adopcji.
Nikt nie zdąrzył usłyszeć/przeczytać, że takie było nastawienie jej rodziców i obecny kot tylko i wyłącznie jej nie będzie wypuszczany za zadne skarby!
Moja najlepsza adopcja, kot jest księciem swojej pańci, noszony na rękach, nie wychodzący ;)

Angel_

Avatar użytkownika
 
Posty: 1807
Od: Wto wrz 22, 2009 21:33
Lokalizacja: Walia

Post » Śro sty 19, 2011 17:38 Re: Nieudane adopcje.

Cześć,
ciekawy temat poruszyliście. Ja bardzo żałuję, że nie mogę zapewnić moim kotkom kontaktu z naturą, chciałabym ale nie mam warunków. Mimo tego, wciąż zastanawiam się czy dałabym radę pozwolić im na samodzielne wędrówki, gdyby warunki się poprawiły. Chyba tylko wtedy, gdybym takiego, już wędrowca przygarnęła.
Tymczasem pocieszam się myślą każdego kto wziął małe kotki skazane w miejskiej "naturze" na śmierć bądź mróz - że lepsze takie życie niż żadne. Nie mniej, krytyczne słowa takie jak Aaaag'i zawsze ranią mi serce, bo chciałabym oczywiście dać moim sierściom tak pełne życie jak to możliwe, mimo kastracji.

emkamara

 
Posty: 621
Od: Śro sty 19, 2011 17:26

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 5 gości