Ja nie moge służyć radą.
Mam na koncie wyadoptowanego jednego kociaka (pięknisię tri z tego watku), jeżeli w ogole można to przypisac na moje konto. Koleżanka tak się zauroczyła ślicznotą, że mała była u mnie tylko jeden dzien. Oddałam ja zasmarkaną i z zaropiałymi ślepkami, a koleżanka lata po wetach i ... się doszkala w opiece nad kotem, bo dotychczas koty miała bezproblemowe.
A mała szylka przywlokla mi jakiegoś wirusa razem ze swoim katarem, który przelazł na Tobiasza. Odkąd jest u mnie, czyli od połowy sierpnia ubieglego roku - ciagle choruje. Przerabialismy chlamydię i zapalenie płuc, ktore pewnie nie zostało wyleczone do końca i teraz Tobik chrypi znowu
Dzis mielismy przeswietlenie (chwala koleżance od szylki, która podwiozla mnie do weta do Otwocka) i wyszło zapalenie płuc jak byk. Gorzej, że kot nie reaguje już na doxycyklinę, więc został "potraktowany" lincospectinem.
Wetki tak sobie rzucały hasła: FIV? Miał testy na FIV i białaczkę - oba negatywne.
No to może FIP? Zamarłam, bo w pamięci mam Likiera od smarti.... Oby nie.....
W domu zjadł trochę mięsnego conva (kupiłam, bo schudl biedak 25 dag przez cztery dni) i jest jakby troche bardziej ruchliwy.
Prosimy o kciuki za biednego otwockiego włóczęgę Tobiasza, żeby wreszcie się wykurował...