» Wto sty 18, 2011 19:25
Re: Nasz Pięciokot. cz.16 A jednak Pięciokot!
Ehhh... Potrafią pocieszyć... Okazuje się że to może zadziałać ale nie musi, że w efekcie i tak może się skończyć nożem, że tu stosowane metody inwazyjne mogą skutkować paskudnie i lepiej nie myśleć. Jestem po pierwszej porcji "chemii" i czekam na jakiś odzew organizmu.
W ramach odreagowania kupiłam ogonom (ciekawe czym sobie zasłużyły) hamaczki na kaloryfer. Ino 2 bo po 7 funtów - niby na ebay'u drożej chodzą, ale człek się Krezusem jakoś nie urodził. Były w Lidlu, postanowiłam że sprawię dziadom niespodziankę, zwłaszcza że one lubią grzać dupska przy kaloryferze, na specjalnie w tym celu postawionym krześle - stoi tyłem do grzejnika, ale w odstęp między oparciem a siedziskiem idealnie wpasowuje się kocie dupsko i jak sobie jakiś ludź niebacznie siądzie to kotecki wzrokiem poważnym natychmiast obligują do pomiarkowania. Ano, do Lidla rzut beretem, zakupiłam dwa hamaczki i tak idąc z nimi myślałam, że jak je ogony oleją to chyba wydepiluję woskiem. Ogony - nie hamaczki wydepiluję. W Polsce mieliśmy żeberkowe kaloryfery, hamaczki nie "siadały" na nie więc nie kupiłam. Teraz przyniosłam, obwąchały uważnie kartony, wypakowałam, rozłożyłam jeden, zawiesiłam obok "kociego" krzesła... Dla szybkiego efektu osadziłam tam Futro bo akurat ona się nawinęła pod rękę. Pogłaskałam chwilę, zaczęła się myć... Rozłożyłam drugi, powiesiłam obok, posadziłam dla odmiany Kłaka... Chwilę sie mył, potem ułożył wygodnie dupcię. Obok na krzesło wskoczył Tysiek, patrzył uważnie na nowe wyposażenie kociej sypialni, po chwili dołączyła do niego Hino spoglądając spod hamaczków na leżakującą bandę. Mam wrażenie że obędzie się bez wosku...
