Obchodzę 10 rocznicę z Całką
Dokładnej daty nie pamiętam, ale jakoś w pierwszy weekend stycznia 2001 miałam zajęcia i na wykładzie z matematyki znalazłam Całkę. Zajęcia odbywały się w sali jakby piwnicznej, wynajętej w pobliskim technikum. Rozpoczął się już wykład (z bardzo groźnym wykładowcą, straszliwe nam zalazł za skórę) kiedy rozeszła się wieść, że za oknem jest kotek. No i był, a że okno było poniżej poziomu chodnika, okratowane od góry, to pomyślałam, ze ten kotek może nie bardzo potrafi wyjść i trzeba mu pomóc. Niewiele się namyślając wlazłam na ławkę i zaczęłam się siłować z oknem, nie szło mi, więc poprosiłam o pomoc kolegę. Kolega wahał się ze względu na groźnego wykładowcę, ale w końcu się odważył, wlazł na ławkę i otworzył mi to okno. No i zobaczyłam małego burego kotka, szkielecik taki całkiem zaropiały na pysku... Leżało to to i śmierdziało. Zgarnęłam bury szkielecik, zawinęłam w szalik, założyłam kurtkę i wyszłam z wykładu.
Tak Całeńka wyglądała kilka dni po znalezieniu, w trakcie leczenia i odkarmiania

To już 10 lat... kto by pomyślał
