Wczoraj z Tako była masakra...
Polował na Miki, że ta ruszyć się nie mogła
Wylądował za karę w kiblu...
Pomogło na chwilę...
Dziś trochę lepiej.
Jeszcze się nie tłukły...
Nasz tymczasowy kolega krówek już po kastracji.
Brzusio rozcięty, ale na szczęście zaginiony klejnot udało się znaleźć i wyłuskać.
Kocio wczoraj kiepściutko sobie radził, dziś też nie ma apetytu... Troszkę poskubał suchego jedzonka, ale większość czasu posypia. Założyłam mu w domu kubraczek, bo się chłopak dobierał do swojego brzusia i jest mały kłopot, bo kotuś nie umie w tym chodzić
Nawet sie głupio poczułam, bo wczoraj trudno było się nie śmiać z jego prób poruszania, a to tak nieładnie śmiać się z cierpiącego...
Mam nadzieję, że z dnia na dzień będzie coraz lepiej.
Jego byłą opiekunkę można spisać na straty. Nawet gdyby jakimś cudem raczyła się wreszcie odezwać - i tak nie dam jej kota. Ale raczej się nie odezwie i w ogóle nie przyzna do kota.
A on jest taki fajny...