Dziewczęta mają jeszcze ok. tydzień czasu w TDT... Podjęłam decyzję, że w poprzednie miejsce ich na pewno nie wypuszczę, zwłaszcza, że z ciepłego mieszkania na mróz to pewne choróbsko, a im częściej przechodzę tamtędy tym bardziej sie utwierdzam, ze dobrze robię.
Rozmawiałam z kilkoma stajniami, mam miejsce znalezione we Wrocławiu, "ale" - no właśnie, okazuje się, że w stajniach koty traktowane są jak np. ptaki, czyli fajne i pożyteczne, ale "same muszą sobie radzić". Moje pytanie, czy koty są dokarmiane wzbudza głębokie zdziwienie

A te Panny Czarneckie "niestety" są przyzwyczajone do dokarmiania, więc nie mogę im polepszyć bytu perspektywą śmierci głodowej
