Wracam ci ja wczoraj z pracy (a tak, my pracowaliśmy!!!), otwieram drzwi do mieszkania i widzę galopującego na powitanie Feluśka. Za nim statecznym krokiem wychodzi Drabuś, a zza framugi drzwi wychyla się Aster. A gdzie jest Kikur?

Rozglądam się po przedpokoju, idę do kuchni, łazienki, jednego pokoju, drugiego, trzeciego,......
Nigdzie nie ma Kikura. Wołam, ciciam, zaglądam do wszelkich znanych mi kryjówek, ba, otwieram nawet drzwi na balkon. Nic, kota nie ma. Okna były pozamykane. Zaglądam do wersalek, szaf w przedpokoju, szafek kuchennych. Nic, po prostu nic.
W desperacji wyciągam dzwoniący laserek, zabawkę, której nikt się nie oprze. Dalej nic.
Zaczynam panikować. Może mama jak wychodziła, nie zauważyła, że smyrnął (ona słabo widzi



Wreszcie słyszę jakieś skrobanie. Koncentruję się na kierunku, z którego ono pochodzi. Jest, mam! Szafa w mamy pokoju, Ale już tam przecież sprawdzałam
