Pyza wróciła do nas i siedziała tak za ścianą blisko drzwi, że nie było jej widać z przedpokoju. Psotka chciała do nas przyjść i...stanęła jak wryta. Były w odległości ok. pół metra od siebie , zaczęły wyć i buczeć. Na szczęście Psotka wydawała swoje dźwięki ostrzegawcze, ale siedziała przy tym spokojnie, a nawet przycupnęła. To jakiś postęp, że nie przybiera tak od razu tej złowrogiej postawy i nie jeży się. Pyza jako ta grzeczniejsza wycofała się pierwsza i poszła sobie od niej, popatrzeć przez balkon

Teraz już wieczór i Psotka pójdzie spać do dzieciaków, muszę zamknąć Pyzę jednak na noc, bo u dzieciaków nie ma drzwi w pokoju i mogłyby się w nocy wystraszyć...