Dzięki Dziewczyny!
Miałam dziś totalną jazdę ze zwierzakami, uparły się chyba na dziś, a zaczęło się się po piątej rano telefonem w sprawie szalejącego po Wieliczce bernardyna. A potem to już poleciało...
Pani Bożena zadzwoniła do mnie, o ty już pisałam. Po czym niedługo następny telefon, że widzi Rózię!!! Że jest obok niej!!!
Koło bloku 26, przy tej ścianie, z której okna wyskoczyła.
Wskoczyłam do auta, pognałam, z Pułkownika Dąbka na Sportowe dojechałam w jakieś 7-8 minut
I wszystko super, gdyby nie to, że chodnikiem obok trawnika gdzie była kotka przechodziła grupka kolesi, którzy zaczęli się wydzierać, ryczeć i wydawać inne dziwne dźwięki. Kicia się spłoszyła i tyle jej było
A stała na wyciągnięcie ręki, jak pani zaczęła do niej mówić po imieniu to zaczęła się łasić główką do krzaczka. Tak niedużo brakowało
Potem szukałyśmy długo, ale tylko raz zobaczyła ją pani Bożena, już kawałek dalej (rozdzieliłyśmy się w poszukiwaniach, ja byłam po drugiej stronie bloku).
Gdzieś się schowała i tyle jej było
Pani Bożena mówi, że gwarantuje, że to była Rózia, jest pewna.
Pan Marcin z kolei zaopatrzył się w profesjonalną lampę-szperacz i też wyhaczył już kilka kotów na osiedlu.
Wielu mieszkańców już wie o kici. Generalnie dzieje się, oby się udało w końcu doprowadzić do szczęśliwego zakończenia.