Iru jest względem kotów bardzo cierpliwa i wyrozumiała, a one wszystkie to czują - żaden z kotów się jej nie boi. Jedynie Bisou przez jeden dzień, na początku, był przerażony. Ale on miał przykre doświadczenia z psami.
Mia wciąż jeszcze kicha, chociaż już mniej. Dziwna sprawa z tym jej katarem - ciągnie się ponad dwa tygodnie, ale nie ma już wycieku z nosa ani oczu, tylko kicha. Wyraźnie pomagają inhalacje, więc może jest to bardziej kwestia suchego powietrza? Odkąd siedzi w klatce, łatwo mogę robić inhalacje dwa razy dziennie. W końcu dostała też antybiotyk. Byłam niechętna, ale już ten ciągnący się katar mnie niepokoił, więc się ugięłam. Że niby "osłonowo"
Przyznam się, że się poddałam i nie daję jej srebra. Mówię na nią "Mia-żmija", bo jest tak giętka, tak się wije, że podawanie jej leków wymaga anielskiej cierpliwości. Zawartość strzykawki notorycznie ląduje na narzucie/moich spodniach/mojej twarzy/podłodze, bo w momencie, kiedy naciskam spust, Mia błyskawicznie odwraca głowę. Wczoraj przechodziłyśmy typowe "podawania kotu tabletki". Musiałam włożyć ją z powrotem do klatki i wyjść, policzyć do przynajmniej stu i powiedzieć sobie, że najwyżej dostanie u weta pastę na robale

W końcu zjadła tabletkę w jedzeniu, ale nie tknęła jedzenia aż do wieczora.
Cookiemu ładnie zeszło ze skroni i ucha, ale ma teraz placek na łapie. Z tym, że też już schodzi. Ale efektem smarowania jest to, że teraz jest bardzo podejrzliwy i nerwowy, kiedy tylko próbuję obejrzeć ucho. W dodatku to samo zrobiło się na skroni Bisou. Żeby go posmarować, czaję się z pędzelkiem i próbuję to zrobić, kiedy śpi. Ale to nie jest grzyb, a przynajmniej nie tylko - dostałam teraz jakiś inny płyn do smarowania.
Podaję wszystkim kotom - a raczej staram się

- syrop Imunoglukan na podniesienie odporności. To słdki syrop dla dzieci kochany Ciastek sam go sobie zlizuje z talerzyka i prosi o więcej

Na resztę muszę urządzać polowanie. Już nawet Szelma ma dość, bo ona najwięcej leków dostawała.