Zabrałam ją do pracy - koleżanka nie przestraszyła się katarku, pojedziemy zaraz do weta (razem!). Mała jest żarta, ładnie pije. Kupa rano była OK.
Malutka dzis pojedzie do nowego domku, lubi ludzi, moja koleżanka się zakochała ale ostateczną decyzję uzależnia od kocicy-rezydentki (a to podobno wredna maupa jest

Zdjęcie kotki wisi na choince w Urzędzie Miasta - juz dziś z rana była chętna pani na adopcję.
Ale ja (według żelaznych reguł forum) bohatersko odmówiłam wydania koty do nieznanej osoby bez rozpoznania terenu, a co!
Ryzykuję że pojutrze kot wyląduje z powrotem u mnie - a wtedy, oooo... TZ juz nie będzie na tymczasie
