» Pon sty 03, 2011 14:14
Re: Nic dobrego ich w życiu nie czeka... JEDNAK CZEKA :)
Uff, w końcu mam chwilę, żeby napisać. Kotki są w tej chwili u mnie, dojechałam do domu w nocy, po drodze zepsuł mi się samochód, a w elwecie mieli tylko żwirek silikatowy (chyba tak się nazywa). Małe spędziły noc w łazience po tym jak burasia puszczona luzem w kuchni zaklinowała się za ciągiem szafek i wyciągnięcie jej było nie lada wyczynem. W nocy obydwie załatwiły swoje potrzeby, ale tylko jedna do kuwety i nie wiem która.
Na przekazanie burasi umówiłam się dziś wieczorem z Panem, ale jak już wspomniałam samochód mi się popsuł, w tej chwili jest u mechanika, mam nadzieję, że uda mi się dostać się dziś na bemowo.
Mam pewne wątpliwości czy szylka może iść do adopcji, bo jest dość dzika. Przy próbie zbliżenia do niej dłoni buczy i prycha, wzięta na ręce trochę się uspokaja, ale podczas próby ucieczki wbija mocno pazury. I o ile burasia podchodzi do człowieka z jedzeniem lub mlekiem w ręku, trzy razy nawet zaczęła już mruczeć, to szylka nie garnie się do ludzi.
Zastanawiam się jak sobie z nią poradzi początkujący i mocno awaryjny tymczas w osobie mojej koleżanki.
I czy warto już robić szylce ogłoszenia, skoro niedoświadczony dom sobie z nią nie poradzi, a wręcz może pogorszyć sprawę.
A może panikuję, może to kwestia czasu?? Poradźcie proszę, ja mam zerowe doświadczenie z dzikawymi kotami.
Edit: literówka
