» Pt sty 07, 2011 20:25
Re: Lolek i pancerniki mają domy, Czosnek i Krufcia szukają
Kotek nie żyje. Taki był ładny, czarny z krawacikiem, gdzieniegdzie przetykany białymi włoskami...
Połamany nie był. Miał silne objawy neurologiczne, w ogóle nie reagował na światło. Wet podejrzewał upadek, trutkę lub chorobę zakaźną. Dostał kroplówkę, antybiotyk i steryd. Nawet wydawało mi się przez chwilę, że jest lepiej.
Szlag by to wszystko trafił.
A najgorsze jest to, że gdybym go nie wytargała spod tego balkonu, to dalej by tam leżał. To, co dzieje się z kotami na moim osiedlu, to po prostu coś strasznego. W tym roku bardzo wiele kociąt umarło z głodu, bo były zamknięte w piwnicach. Kilka zginęło pod kołami. Jeszcze inne najadły się trutki. Dwa całkiem malutkie zatkały kanalizację, nie wiem jakim cudem się tam znalazły... To wszystko wiem z opowiadań pewnej bardzo ciężkiej, że tak powiem, karmicielki. Ostatnio oowiadała, że pod jej klatką leżał kot, który nie umiał chodzić. I ona go tak pod tą klatką zostawiła, bo się bała go wziąć. Jak zeszła rano na dół, to kot już nie żył. Mogła chociaż do mnie zadzwonić, zna nr telefonu, wiem, gdzie mieszkam. Ale nie, lepiej patrzeć jak kot zdycha.
W tym roku rusza u nas akcja sterylizacji, więc mam nadzieję, że chociaż kociąt będzie mniej. Bo w to, że nie będzie ich wcale nawet nie wierzę, bo przecież ludzie są tacy mądrzy, że co chwila wywalają koty na ulicę. To go podrzuć, tu ludzie koty karmią, tu mu będzie dobrze, z głodu nie zdechnie.
Czarny już przynajmniej nie cierpi. Nawet imienia nie miał