I jeszcze trochę uwag:
Wraz z nią pojawia się problem bezdomnych zwierzaków i
okupowanych przez nie piwnic.
No nie wiem, okupowana piwnica kojarzy mi się z tabunem kotów przed piwnicznymi drzwiami. Nie może być po prostu zamieszkała?
Zwłaszcza zimą zwierzeta te narażone
są na głód. Na szczęście
są dobre dusze, które pomagają im przetrwać ten najgorszy okres - dokarmiając je.
A czy nie może być wiele dobrych dusz, które dokarmiając je pomagają im przetrwać ten najgorszy okres?
Tam, gdzie zabraknie kotów, tak jak we Wrocławiu po pamiętnej powodzi, gryzonie bedą mnożyć się bez ograniczeń, zagrażać naszym zapasom zgromadzonym w piwnicach i roznosic groźne choroby.
Po "tam" nie dawałabym przecinka. Jeśli z przecinkiem to po "zabraknie kotów" wstawiłabym myślnik a nie przecinek. Ale to nie jest aż tak istotne.
Pomyślmy zatem juz dziś, w jaki sposób uratować te
żywe istnienia przed zamarznięciem i śmiercią głodową.
Martwych istnień nie byłoby przed czym ratować
. Poza tym akapit wyżej mała, żywa, puchata istotka była nam wdzięczna. Istnień może być "wiele" mogą być "bezbronne", "niewinne" itp.
Oczywiście nie każdego stać nawet na wydanie
tych kilku złotych, zatem zwracam się do
tych ludzi z apelem, aby pozwolili nakarmić je innym!
Do jakich ludzi? Chyba do Was, do Państwa?
Nie wyganiajcie kotów ze swoich piwnic,
nie zabijajcie okienek (a co to są okienki?

), spójrzcie łaskawszym okiem na
kocie karmicielki -
hi, hi ale z was baby feministki są 
, bądźcie po prostu ludźmi...
Nauczmy się od zwierząt żyć w zgodzie z naturą, w symbiozie z nimi. -
Tu mi coś nie pasi, ale nie bardzo wiem co. W symbiozie z NIĄ?
I pamiętajmy: każdy
człowiek ma w świecie zwierząt przyjaciela, do którego może przemówić i poprosić go o wsparcie.
A może każdy z NAS? Tak bardziej bezpośrednio i personalnie
W razie co, zawsze możemy uznać, że tego posta nie było
