Wypadałoby rzetelnie pożegnać się ze Starym Rokiem, dlatego wyciągam z lamusa wątek moich kiciorków i donoszę, że wszyscy zdrowi na ciele, pięknie odpasieni

, tylko co niektórym odbiło na umyśle

.
I by nie kończyć roku narzekaniem, pierwszy dzisiejszy odcinek zacznę od mniej optymistycznych spraw.
Pracusie nadal zimują w biurze, ale niestety osobno i z braku innych możliwości Snejki sypia w klatce.
Od jakiegoś czasu zauważyłam, że jest smutny i zestresowany. Podejrzewałam, że Misio ma w tym swój udział i jak nikt nie widzi to pokazuje swój
czarno-szary charakterek.
Wyszło szydło z worka, jak towarzystwo rozdzieliłam na noc. Chciałam upewnić się kto brudzi i czemu Snejki jest taki wycofany. Miałam nosa, bo od tamtej pory, z braku innych okazji, Misiek już jawnie prześladuje Snejkusia

.
Nie ma w tym jakiejś większej agresji, ale wykorzystuje każdą okazję by go postraszyć i przegonić. Staram się ostro reagować, ale często zanim dolecę jak usłyszę, to jest za późno.
Poza tym, chyba nie wyszło mu na dobre zakumplowanie się z działem markietingu.
To był taki grzeczny i niekłopotliwy kotek, a teraz łazi po wszystkich pokojach (
a nie wszystkim to odpowiada), uklada się do spania na biurkach i pcha się do śniadania pracownikom.
W dzień przebywa u mnie tylko tyle czasu, ile zajmuje zapełnienie brzucha i zaspokojenie pragnienia. Moje towarzystwo jest dobre dopiero wtedy jak już nikogo więcej nie ma w biurze.
No i najbardziej kłopotliwa sprawa ... zrobił się z niego kot-brudas

.
Ma własną kuwetę, z sikaniem trafia bezbłędnie, a kupę wali na podłogę. Nie pomaga pryskanie tego miejsca, nawet jak przestawię tam kuwetę, to i tak zrobi obok niej.
Najgorsze jest to, że przede mną przychodzi większość pracowników i czasem ktoś tam zajdzie zanim posprzątamy i boję się, że w końcu ktoś się wkurzy, bo to przy wejściu do magazynku (już raz czyściłam drzwi i zamazaną podłogę).
Czasem jestem na niego tak wkurzona, że obiecuję mu nocleg na dworze, ale jak wywali tego swojego brzuchola do głaskania i jak zacznie się przymilać tym swoim gruchaniem, to zapominam o groźbach
C.d.n.
