Pora zakończyć wątek - historią z sylwestrowego wieczoru.
Z wanny wyrwał mnei telefon - chory kociak.
Pani z 3-go Maja, ta starsza bezradna słabosłysząca dwa dni wcześniej znalazła na nakrywie studni kanalizacyjnej kotka - pewnie się tam grzał... Był w sopelkach.. Pani wzięła go do domu, oskubala z sopli, ogrzała, próbowała nakarmić, nie chciał, więc wypuścila. Potem opowiedziła o tym przytomnej p.Heni, mieszkającej jakiś kilometr dalej, tej, która poprosiła o pomoc sterylkową i łapala koty. I razem zaczęły szukać - znalały w sylwestrowy wieczór, leżącego za jakimi kratami, z trudem wyciągnęły, zadzwoniły...
Odwodniony, wyziębiony szkielecik - 65dag - z silnym kk i dupką tak zaklejoną, że nie mógł się wypróżnić, jest w lecznicy na kroplowkach, karmiony na siłę convem co 2-3 godziny..
Dziewczynka buro-biała, może 4mce.
Bardzo potrzebuje kciuków.
Tu będzie kontynuacja wątku
viewtopic.php?f=1&t=122271Zamykam. N/K