» Nie gru 26, 2010 23:17
Re: Widzę, Czuję. Mam Duszę i Serce. Nas kotów jest wiele. Zima.
Martwi mnie woda w kanałach. Jest bardzo wysoko.Dwa dni temu na Tęczy przeżyłam szok. Lisiczka byla nie swoja. Wołałam ja długo, ale siedziała po drugiej stronie kanału, jakby sie bardzo czegoś wczesniej przestraszyła. Byla bardzo głodna, zmarznieta. Mimo to, nie chciała do mnie przejść. Nie zrobiła w moim kierunku nawet kroku. Siedziała, płakała i bała sie wyjsć i zjeść. Zauwazylam, ze kanał jest w jednym miejscu rozmarznięty. I kurcze od razu pojawily sie kaczki.Kaczek nie widziałam na Teczy juz od dawna. Odkad zamarzły kanały. Jedyny wyjątek stanowila kaczka u Bezdomnego Pana Janeczka. Pan Janeczek znalazł przymarznieta do lodu, padajaca z zimna i głodu kaczke, włożył ja do garnka i postawil przy piecu, zeby sie ogrzała i rozmarzła. Dosć zabawny to byl widok, kiedy mnie zawolał i mi ją pokazał . Nie miałam nic innego, wiec zostawilam jej troche suchej karmy, zeby mogła sie posilic,, kiedy juz sie zregeneruje. Tak czy inaczej kaczki zaczely lecieć do jedzenia, które nałożylam dla Lisiczki, Lisiczka siedziała po drugiej stronie kanału i krzyczała z głodu ,a ja dobra chwilę probówałam odpędzać kaczki i mizernym skutkiem.
Sytuacja byla dosć patowa. Chciałam żeby kotka zjadła, ale pomimo ze stałam tam dosć długo, wolałam kiciałam, kotka nadal siedziała w jednym miejscu. Zebrałam jedzonko i zaniosłam blizej budki, zeby je schowac za winkiel.Zrobilam to z mieszanymi uczuciami, bo zwykle tego nie zrobie i ostrzegam też innych, zeby w otwatym dzikim terenie ,nie stawiali jedzenia w pobliżu kocich schronień. Pomyślałam ze moze kicia pojdzie do budki, to znajdzie choć trochę jedzenia w poblizu i się posili. Wczesniej dałam chleb kaczkom.Wracam i Lotniska i słysze potworny trzask. Oniemiałam, lęce na Tecze i boję sie co tam zastanę.
Stanęłam jak wryta, nogi sie pode mna załamały i uwierzyć nie mogłam. Budka Lisiczki roztrzaskana w drobny mak, kocyki i bluzy wywleczone po sniegu. Makabryczny widok. Za chwilę widzę uciekajacego dzika.
Straszna, potworna siła. Straszny głód musiał go dotknać. Zbierałam drobne kawałeczki, rozwleczone koce i bylam wsciekła i załamana. Wiedziałam ze przed Lisiczka kolejna mrozna noc, sypał snieg a ona pozostała bez schronienia.
Przez chwile bylam tak wściekla, ze nie wiedziałam co robić. Odechciało mi sie kolacji Wigilijnej i wszystkiego.Myslałam tylko jak ratować Lisiczkę przed chłodem i mrozem w nocy, skoro ta budka to było wszystko co miała i co najważniejsze zaakceptowała, polubila i w niej mieszkała.
Przypomniałam sobie o wolnej budce stojacej nieopodal, ktora tam zaniosłam jako druga. Nie wiedziałam jednak, czy budka jest sucha w srodku.Budka byla sucha, ale kocyk niestety wilgotny.Z budki zdewastowanej przez dzika udało mi sie uratowac jedynie bluze polarowa.Ale to było za mało. Chcac nie chcac, zdjelam kurtkę i zdjęlam z siebie polarowa bluze, zostałam na moment w krótkim rekawku no i brr....
Był jeszcze jeden problem. Ta budka jest krótsza i miała mniejszy otwór. Zeby Lisiczka zechciała do niej wejść musiałam powiekszac ręcznie otwór wqyłamujac po kawalku styropian.
Jakoś udało mi sie opanować sytuacje. Jednak na drugi dzień Lisiczka nadal siedziala pod krzaczkiem. Musiała być juz bardzo głodna, bo wczesniejsze jedzenie pozarł jej dzik, w dodatku rozwalil jej schronienie, co z pewnoscia ,tylko jeszcze bardziej ja przeraziło.Nakarmilam kaczki i weszłam powoli na połowe kanałku i tam pozostawilam jedzenie. Za chwilke Lisiczka wyszła powolutku i zaczęla jesć.
Dzisiaj Lisiczka byla juz w lepszym nastroju. Chyba ogrzała sie w budce. Czekała w swoim starym miejscu, czyli w poblizu budki i wyrażnie byla dosć wyluzowana i przyjażnie nastawiona. Kaczki oczywiscie musiały dostać pierwsze.