Kochani, żałuję, że nie udało nam się spotkać na fundacyjnym opłatku (szczęście od Boga, że udało się wogóle zdążyć wszystko co najpilniejsze

) dlatego tutaj chciałabym życzyć wszystkim Świąt szczególnych, w rodzinnej, ciepłej atmosferze, z czasem na zadumę i wyciszenie. Aby nasze kociuchy nie chorowały (niech się żaden w Święta nawet nie próbuje wygłupić!), znajdowały najlepsze na świecie domy i wszystkie miały pełne brzuszki.
a tutaj znalazłam typową dla kociarzy choinkę

Chciałam też podziękować tym wszystkim, którzy cały czas wspierają naszych podopiecznych

. Dzisiaj dotarły kolejne prezenty od Kocich Mikołajów, ktoś przysłał paczki z KV z pysznościami i świetną karmą, przyszli dzisiaj do mnie do pracy młodzi ludzie (lekko mnie przestraszyli, bo z wiklinowym kontenerem

pełnym karmy i zabawek, sprawdziłam, kota tam nie ma) przynosząc prezenty, na kociarnię dotarła Luiza z masą podarunków, był Pan Zygmunt od kociaków z rury, które strażacy uwalniali (kurcze, on ma 78 lat ponoć

), też z karmą i życzeniami. To wszystko takie ciepłe i budujące gesty
oczywiście musiał się trafic jeden zgrzyt. Zadzwoniła pani, której zmarła sąsiadka i zostawiła 3 koty. W testamencie jest zapis o konieczności przejęcia kotów przez rodzinę ale ponoć ten punkt testamentu jakoś mało istotny, 18-letniego kota chcieli uśpić na wstępie, na szczęście już trafił do kogoś do domu, mieszkanie, o, to jest ważne

Jednego kocurka pani dzwoniąca chce przekazać córce, zostanie najpewniej jedna 5-letnia koteczka. Jeżeli pani nic nie znajdzie to będzie dzwonić w poniedziałek.
Dzwoniła tez pani z Francesco Nullo, tam gdzie Lutra z Noemik ratowały kota, kocurek, którego karmi ma prawdopodobnie problemy z nerkami, po świętach trzeba będzie pomóc, bo pani jest niepełnosprawna i sama z nim nigdzie nie da rady iść.
Dzwoniła pani z Zakopiańskiej, że ponoć zamknięto jej możliwość karmienia tych kotów, które tam zostały czyli tej starszej kotki, która rodzi jak nakręcona i od dwóch lat nie daje się złapać

jednej z tegorocznego miotu i kocurka, którego ciachnęliśmy. Mama tych tegorocznych malców gdzieś zniknęła, na szczęście ta ciachnięta.
Rudi dzisiaj po kontroli, niestety, kawałek kości jednak był martwy i dr Orzeł musiał go usunąć ale twierdzi, że samej łapie nic nie grozi, za 2 tygodnie kolejna kontrola.
Kociuchy z Dobrego Weta przyjechały, karmy i żwirki chyba wszędzie rozwiezione. Prawdopodobnie we środę odbieramy Kotowóz II, chyba trzeba będzie chłopaka podlać aby służył długo i wydajnie (biedny, nawet jeszcze nie wie co go czeka

)
Jedno czego nie zdążyliśmy to zawieźć odrobaczacza p. Anecie dla tej rodzinki od starszej pani, która chciała wyrzucić wszystkich na mróz.
Chyba można zacząć świętować:)