Wracając do tematu prawka.
Prawdę mówiąc na kursie g... można się nauczyć.
Mówię to z pełną świadomością bo mam prawko od 15 lat
Na początku jeździłam tylko z tatą, miałam wtedy 17 lat.
Pamiętam swój pierwszy przyjazd do Łodzi, na trzecim roku studiów, dojechałam, postawiłam auto pod blokiem i poruszałam się komunikacją, bałam się jeździć.
I trwało to dość długo, do czasu kiedy zostawiłam telefon u brata, na drugim końcu łodzi.
Mąż (wtedy jeszcze nie mąż) powiedział wsiadaj i jedź, ja z tobą nie jadę, byłam wściekła, ale co, nie pojadę, pojechałam, wróciłam, i potem już poszło.
Teraz nie wyobrażam sobie życia bez prawka.
Jeżdżę wszędzie, bez żadnego stresu, bez problemu, trasy, nieznane miasta.
Nie lubię być kierowcą po imprezie wypadowej, ostatni Zlot Żaglowców w Gdyni, wstaliśmy rano, żaglowce, parada, jeszcze to, jeszcze to, od rana cały dzień na nogach, o 20 w auto i do Łodzi, jeszcze troszkę naokoło bo ludzi odwoziłam.
Dojechałam na maksa zmęczona, ale to sporadyczne sytuacje.
Po Łodzi śmigam bez problemu, wynajduję nowe dziwne trasy, żeby omijać korki, jeżdżę niezależnie od pogody.
Przez 15 lat żadnej stłuczki, mandatu, choć przyznam że nie jeżdżę wolno, farcik

Do szału doprowadzają mnie w Łodzi kierowcy, wróć, nie kierowcy, palanty, którzy na mnie trąbią jak zatrzymuję się przed przejściem, oj nie jestem wtedy dla nich miła, bo pieszy na pasach to dla mnie świętość.
I nieskromnie powiem, że ludzie którzy ze mną jeżdżą są pod wrażeniem, że baba może tak dobrze jeździć
Nie dowiesz się czy masz do tego predyspozycje, jak nie pojeździsz
