
A co u kotów?
Loluś - rośnie jak na drożdżach. I nadrabia czas choroby i niepełnosprawności. Skacze po szafkach, bawi się, jest pierwszy przy rzuconej piłeczce i przy misce z "mokrym". Będzie z niego duży kot, już "podwoił" rozmiary od czasu gdy trafił do mnie. Teraz nikt nie nazwałby go mikrokotkiem

Tola natomiast dostała dość paskudnie po nosku, martwię się, że zostanie jej blizna. A szkoda, bo to taka śliczna kicia o słodkiej buzi. I szrama na nochalu

Szkoda mi jej, bo w przeciwieństwie do Lolka, niezbyt dobrze dogaduje się z pozostałymi kotami.
Malwinka dorasta, robi się coraz śmielsza i coraz bardziej kontaktowa. Dziś zaczepiała kolegę mojego syna

Szejker - jest absolutnie niesamowity. Wielki pieszczoch, przytulak, miziak. Brany na ręce rozluźnia zupełnie mięśnie, zwisa jak szmaciana laleczka. Mrucząca na cały regulator.
Myślałam, że Benio jest najbardziej całuśnym kotem jakiego w życiu widziałam - ale nie znałam wtedy jeszcze Szejkera. Do tego ma on miękkuchne, puchate (choć krótkie) i delikatne futerko. Jest jak zabaweczka. Ale charrrrrakterek też ma, żaden kot nie może obok niego leżeć - gryzie bez pardonu. Lubi też zabawy siłowe z innymi kotami, a choć jest młodziutki (nawet zębów stałych jeszcze nie ma) to już jest "kawałem kota" i taką Bercię czy Malwinkę zwala z nóg i przydusza w ułamku sekundy.
Oj, mogłabym pisać bez końca...
