Już po wszystkim. Chcę jeszcze raz podziękować Adze-Zgadze za pomoc transportową. Bez niej nic by z tego nie wyszło. Aga zrobiła dziś ok. 120 km samochodem, by pomóc kocim lokatorom dziupli w murze przeżyć zimę
Do dziupli wszedł cały worek słomy i jeszcze trochę z drugiego worka na zatkanie wszystkich szczelin. Na dnie leży podwójna warstwa pianki (karimaty), Włożyliśmy też do środka coś jakby legowisko z kawałka styropianowego pudełka (zastane wcześniej - wyłożyliśmy je ścinkami polaru) - jeśli uznacie je zbędne, to proszę po prostu usunąć. Pozostałe ścinki polaru wróciły na miejsce - poupychaliśmy je po wnętrzu dziury, tak by koty nie leżały zbyt bezpośrednio na słomie. Na okienko założyliśmy też zasłonkę z rozcięciem z kawałka koca, mamy nadzieję, że koty wpadną na pomysł co to jest i jak z tego korzystać. Pozatykaliśmy też słomą wszystkie dziury i szczeliny.
Pozostałą słomę w worku schowaliśmy za jednym z nagrobków, kilka grobów w lewo patrząc na mur. Przysypaliśmy go trochę śniegiem. Jeśli ktoś ma jakieś lepsze miejsce na ukrycie worka, to proszę o przeniesienie go. Ja nie bardzo orientuje się w lokalizacji takich kryjówek, a w obecnym miejscu może on kogoś kłuć w oczy.
Zebraliśmy wszystkie śmieci, resztę słomy leżącą na ziemi przysypaliśmy śniegiem, więc chyba nie powinno po nas pozostać zbyt wiele śladów.
Co do kotów, to z dziupli wyszedł tylko jeden - buro biały z łatką na nosie. Usadowił się przy stołówce pod krzakiem. Poczęstowaliśmy go puszką Sheby. Zjadł połowę. Jeszcze jedną puszkę zostawiłem obok wejścia do dziupli. Pewnie zamarznie, choć podgrzałem ją trochę na kaloryferze przed wyjściem z domu
Brama cmentarza była już zamknięta, więc weszliśmy przez mur obok drzewa, w miejscu, gdzie jest dość niski. Było tam sporo śladów, więc pewnie jest to znana miejsce wśród innych ludzi (i zombi

) W sumie bardzo nam pasowało, że cmentarz jest już zamknięty, bo mogliśmy dość spokojnie zająć się robotą.