Jedyne takie Dranie. Życie wariata to nie bułka z masłem ;)

Próbuję.
Ale piętno tej choroby zostaje z człowiekiem raczej już na całe życie. D. tylko czeka na KAŻDY moment większego smutku, dołka, niepowodzenia... Wtedy może pastwić się z powodzeniem.

Tego rogalika nie zjadłam nawet całego, nie dałam rady... Znalazłam za to jeszcze 'batonika' z kakaowej chałwy i ... :pig:

No i jak ja mam schudnąć, no jak :crying:

???

Wracam do łóżka.

Trzymaj się Wielbłądziu :ok:

Przepraszam Kasiu, ale nie dałam rady wczoraj - padłam pół godziny po smsie do Ciebie i wstałam dopiero po jakichś 22 godzinach snu :oops:

Kuruj się i wracaj do zdrowia :ok:

Uścisków moc :1luvu:

Wielbłądziu, przeczytałam porządnie, strona po stronie ten rozdział wątku i chciałabym dołączyć do fanek Drani, mogę?

Z tą kotką tłukącą wszystkich, to miałam taką zeszłej zimy na tymczasie. Siedziała w końcu cały czas w kuchni w klatce, wypuszczałam tylko czasem gdy się z nią zamykałam (samej nie mogłam, bo drzwi otwierała). Wtedy jeszcze mieszkałam w starym, większym mieszkaniu. Udało się znaleźć dom gdzie jest jedynaczką.
A z tymi kuwetami - co się dzieje, jak wracasz z pracy, nie ma niemożebnego smrodku z tych ścinków? Bo ja też nie lubię piaskownicy w domu, zamiatam w kółko, czasem mam dość. Ale jakoś boję się innego rozwiązania.

Oczywiście Aniu że możesz :piwa:

, po co w ogóle pytasz :wink:

?

Wracam do domu po prawie 9 godzinach, wiadomo, że różami wtedy w domu nie pachnie :twisted:

, ale że od razu biorę się do sprzątania, myję kuwety, zmieniam papierki i zmywam podłogi - to jakoś tam jest i syfu nie ma. Znacznie gorszym problemem niż chwilowy smrodek z kuwet, są efekty działalności szczyla Juliana :twisted:

Szafka w korytarzu nadaje się tylko do wymiany (z tyłu ma dyktę, która przesiąkła moczem na amen), obszczany został też już nowy drapak, za który zapłaciłam majątek, , w kuchni nalane w szpary pod panelami szafkowymi... Od kilku tygodni Pasiasty znowu dostaje bioxetin, w efekcie czego leje znacznie mniej - no ale leje. I raczej chyba nie ma szans na to, że kiedykolwiek przestanie

Matnia się zbliża. Nie umiem się bronić. Spałam do 14.30. W mieszkaniu niewyobrażalny syf, lodówka pusta, na kartce cała lista zobowiązań na 'wczoraj'... Leżę, myślę i ryczę. A potem zasypiam. Dziś śniło mi się m.in., że jadę z kimś samochodem, a zza okien widzę leżące na trawnikach SETKI martwych, potrutych kotów... Strach. Smutek. Pustka. Tak TO się zawsze zaczyna

Wielbłądzio pisze: po co w ogóle pytasz ?

Bo tak czasem chcę grzeczną poudawać

Wielbłądziu, słonko, nie daj się.
to kciuki za Ciebie :ok:

Wielbłądziu, proszę Cię, weź kartkę, zrób plany - na najbliższy czas (święta) i na dalszy (praca). Dla siebie (zdrowie) i dla kotów (co potrzeba). Krok po koroku. W punktach. I zaznacz, do czego będzie Ci bezwzględnie potrzebna pomoc, a do czego nie, bo dasz radę. Bo tak to nadmiar problemów się piętrzy jak góra lodowa i masz poczucie, że nie dasz rady z niczym. Rozłóż to na czynniki pierwsze i w razie czego szukajmy pomocy :ok:

Wielbłąd jest duzy, silny i w garbach trzyma zapas wody "na wszelki wypadek". Nie bez powodu masz taki nick, prawda? idź jutro do apteki i kup magneB6 oraz deprim forte. I nie oponuj, bierz jak trzeba całą dawkę. A reszta juz powyżej. D, jest wołaniem o pomoc, zaopiekowaniem się, o nie bycie samotnym wobec wszystkiego, zycia, kłopotów, poczucia inności. Popros o tę pomoc, skorzystaj z tego co pisza ludzie, dzwoń, mejluj, jak potrzebujesz. Tylko się nie zapadaj w przestrzeń bez dna, bo sama już wiesz, jak to się może skończyć i ze droga wyjścia jest wtedy znacznie dłuższa i trudniejsza.
Mimo że fachowcem jestem od D. to tez jest ona moim udziałem - siła w wiedzy i skorzystaniu z niej nawet w ostatnim momencie przed..

Paluszku, Marzeniu, Aniu - dziękuję :1luvu:

Wstałam, sprzątnęłam kuwety, dałam Draniom żreć, nastawiłam pranie. Moje wariackie leki (Zoloft/Asertin) biorę cały czas, także coś tam na mnie działa. Jutro idę po raz ostatni (bo wyjeżdża naukowo za granicę

, będę musiałą przenieść się na innej... taa, ciekawe tylko za co

trzeba przeprosić się z NFZ-em :roll:

) do mojej lekarki, być może nie będziemy już czekać ze zwolnieniem... Dzisiaj mam zamiar jeszcze wliźć do pachnącej piany, wziąć ze sobą książkę i posiedzieć tak chociaż z godzinę; potem usiąść do kompa i zaktualizować moje śmiechu warte CV...
Nuśka wkłada mi łeb do zupy pomidorowej :twisted:

(z Biedronki of kors, jak zwykle ostatnio, zresztą ja od lat sama nie gotuję :oops:

). Lili oszczał parapet :twisted:

Co ja bym zrobiła bez tych moich parszywych, wyleniałych futer.

Kasiu, trzymaj się :ok:

I przytulaj do futerek, to naprawdę pomaga

Mnie chyba najbardziej pomaga całowanie ich wszystkich w czółka :oops:

Pluplunia rzecz jasna, Nusi, Glamcia, Żabska...

Dałam Paluszętom kolację.
Zaraz idę do wanny z lawendową pianą.

I to jest bardzo dobry pomysł! :ok:

Jedyne takie Dranie. Życie wariata to nie bułka z masłem ;)

Kto przegląda forum