Duzo sie zdarzylo i samo nieszczescie.
Wybaczcie chaotycznosc opowiadania ale wciaz nie moge spokojnie myslec i pisac, zaraz sie dowiecie dlaczego.
Sprawa zaczela sie 26 czerwca, obudzil mnie dzwonek do drzwi, za drzwiami gospodarz bloku z zapytaniem czy przypadkiem mi jakis kot nie wypadl, bo zostal znaleziony pod oknami, ja na to ze nie, to niemozliwe, moj kot? Skad? Ja mam balkon super bezpiecznie zabezpieczony, kot nie ma ktoredy wypadac.... A jednak...
Krotka kontrola wykazala, ze brakuje Dalii....
Poszlam za gospodarzem do piwnicy i znalazlam moje biedactwo ledwie zzywe, przerazone, poranione, bezwladne.
(matko, nadal sie trzese jak o tym mysle...).
Dla scislosci, mieszkam na siodmym pietrze, pozniejsza dedukcja wykazala, ze Dalia otworzyla sobie lufcik w kuchni i poszla sie przejsc po zewnetrznym parapecie, ktory sie ciagnie wzdluz wszystkich okien, znalazla znaleziona z 10 metro od mojego okna. Na betonie.
Przynioslam do domu i w przerwach miedzy atakami histerii dzwonilam do wszystkich i po taksowke.
Pojechalam do 4 lap, stamtad mnie odeslali,
(Swoja droga, co za cholerna idiotka tam pracuje w recepcji, jak dzwonilam i pytalam, czy moge z kotem z wypadku, czy jest mozliwosc operacji, to powiedziala ze tak, a tam nawet rentgena nie ma, nie mogla mi o tym powiedziec? Przeciez wiadomo, ze kota trzeba przeswietlic, bez tego nic sie nie da stwierdzic, glupia baba, przez jej bezmyslnosc narazilam tego kota na podroz z mokotowa na wole zupelnie niepotrzebnie bo lekarka dala tylko leki i i tak musialam z nia jechac gdzie indziej. Na szczescie Dalia nie miala obrazen wewnetrznych, przeciez mogla nie przezyc drogi,glupia baba), wyladowalam na Gagarina.
W 4 lapach czekal na mnie Wojtek, dalej jezdzilismy razem, dziekuje bardzo Jenny, ktora go wezwala i jemu, ze spedzil ze mna caly dzien, bez niego nie dalabym sobie rady, ja nawet nie moglam mowic co sie stalo, bo plakalam jak tylko na nia patrzylam.
DZIEKUJE Z CALEGO SERCA WOJTKOWI.
Na przeswietleniu wyszlo, ze Dalka ma polamane obie tylne lapki w kosciach udowych, ze sporymi przemieszczeniami i wolno lezacymi odlamami. Nie miala obrazen miednicy ani kregoslupa.
Leki przeciwbolowe i przeciwwstrzasowe dostala juz wczesniej, wiec dostalam ja do domu i umowilam sie na nastepny dzien na operacje.
Pojechalam tam, zostawilam kota, jednak po paru godzinach dostalam telefon, ze operacja sie nie odbyla, bo Dalia jest za slaba i moglaby jej nie przezyc. Zostala wiec w szpitalu na obserwacji, miala zrobione badania krwi, wskaznik Aspat wyszedl 502 (norma do 60, czy cos kolo tego), wiec bylo podejrzenie uszkodzenia watroby. Na szczescie nastepne badanie wykazalo, ze wskaznik wrocil do normy, czyli watroba w porzadku.
W szpitalu kotka spedzila 5 dni, na weekend wzielam ja do domu, w poniedzialek dostala drugi termin operacji i juz na szczescie nie bylo przeciwwskazan.
Operacja odbyla sie 5.07, bez powiklan, ale Dalka potem byla tak slaba, ze i tak 4 dni spedzila w szpitalu, zanim przyszla do domu.
Teraz juz minely dwa tygodnie od operacji, dzis bylo wyjecie szwow, nogi goja sie ladnie, zwlaszcza jedna, na ktorej juz moze w zasadzie normalnie chodzic. Druga lapa jest w duzo gorszym stanie, ze wzgledu na uszkodzenie stawy kolanowego lapa sie rusza na wszystkie strony i nie jest stabilna, ale moja mala bohaterka i na niej juz staje.
Nadal przebywa glownie w transporterku, bo nie chce zeby wlazla do jakiegos kata, ale juz nie siusia pod siebie, tylko czeka az ja wezme i zaniose do kuwetki, tam sie ladnie zalatwia

Nie ma apetytu, na malo co ma ochote, wchodzi jej tylko sucha Sheba, czasami polize troche jakiejs puszki, ale staram jej sie podawac rozne rzeczy, zeby cos jadla, a to serek, a to jogurcik, a to miesko a to jajeczko, jak z dzieckiem naprawde.
To jednak jest niesamowite, ze ona tak dobrze z tego wyszla, koty sa niezwykle, ale blagam, jezeli ktokolwiek jeszcze ma jakikolwiek lufcik, czy niezabezpieczone okno, niech po przeczytaniu tej opowiesci, czym predzej sie tym zajmie. Ja juz zabilam oba lufciki siatka, ale niestety po czasie.
Na koniec jeszcze raz chcialam podziekowac Wojtkowi i Jenny170 za wsparcie i pomoc, bez nich nie dalabym rady.