Wielbłądzio pisze:Behemotko, przede wszystkim dzięki za mądre rady dotyczące
poskramiania złośnicy
Ano niestety, u mnie jedyna opcja względnej
(bo bezwzględną nazwać ją trudno - przecież ten półgłówek Plusz przez pół dnia chodzi wokół klatki i warczy
BTW: nie chciałabyś przypadkiem trzeciego uroczego debila do kompletu...? pokryję wszystkie koszty kawarantanny, wyrobienia paszportu, przelotu itp. - wzięłabyś
...? ) izolacji to gigantyczna klatka. Jakoś nie miałam dzisiaj rano sumienia i nastroju zołzy tam zamykać, została luzem, po powrocie z pracy na szczęście nie odnotowano żadnych strat w kotach.
Ponieważ Dranica zawsze przy jedzeniu tłukła Dorysia, nauczyłam ją, że najpierw je on (zamykam go samego w klatce, co by inne Dranie go nie okradały

), a ją wpuszczam dopiero potem. Nie wiem, być może czuje się gorsza, może to ją powinnam zamykać na jedzenie pierwszą...? Ale pomyślałam sobie z kolei, że wtedy poczuje się jeszcze
lepsza i bardziej bezkarna, sama nie wiem

Rano któreś natłukła
(nie pamiętam już, które tym razem - ale czy to nie wszystko jedno, skoro z całą pewnością podczas mojej nieobecności natłukła też wszystkie pozostałe
...?), od mojego powrotu z roboty zachowuje się całkiem OK, tzn. najadła się 'po kokardy' i poszła spać w drapakowej budce.
No właśnie bez izolacji również wizualnej zadanie jest mocno utrudnione. Ale sporo rzeczy można zrobić, zwłaszcza że jedno przemawia stanowczo na plus: żarcie.
Szczerze mówiąc wskutek pracy z Kazanem, któremu trzeba było długo - i pewnie trzeba będzie przez całe życie, po tym, co przeszedł

- odkręcać psychikę, więcej wiem o terapii zachowań psów niż kotów. No a psy, nie ukrywajmy, o wiele łatwiej zmanipulować niż kociaste. Ale to jest akurat zasada uniwersalna: jeżeli zwierz lubi jeść, na pewno można to wykorzystać.
Nie sądzę, by kwestia kolejności odgrywała znaczenie w sensie pozycji danego futra, bo koty mają hierarchię zdecydowanie bardziej poziomą niż pionową. Na zdrowy rozum wydaje mi się za to, że skoro ona jest głodna, a jedzenie dostaje inny kot (Doryś), w tej sytuacji postrzega go jako rywala do michy, co nie buduje przyjacielskich relacji. Myślę, że nie zaszkodziłoby karmienie najpierw jej (nawet przed Draniami, jeżeli u nich to nie spowoduje jakiejś frustracji), tylko: za głaski. Żeby budować kontakt z człowiekiem, skojarzyć ręce z czymś miłym.
Tak myślę, myślę i wymyśliłam, że coś jeszcze może pomóc na koty. Czy ona zjadłaby coś dobrego z ręki? Jeśli tak, mogłabyś głasknąć któregoś Drania, a potem dłonią pachnącą delikatnie kotem dać ścierwu (skoro już ją tak pieszczotliwie nazywasz

) żarcie. Wszystko na zasadzie budowania pozytywnych skojarzeń

. To wymaga czasu i cierpliwości, małych kroków naprzód (żeby nie wywołać stresu, który jak widać u Klary jest równoznaczny z agresją), ale jako długofalowa strategia sprawdza się dużo lepiej niż rzucanie na głęboką wodę.
Może też warto dawać jej co jakiś czas malutkie smakołyki - zawsze wtedy, gdy sobie właśnie gdzieś leży od jakiegoś czasu i nikomu nie robi krzywdy.
I, jak już wspominałam: NIE. Nie chcę kotka. Zresztą pewnie i tak zamiast Plusza przysłałabyś mi Licho
A z pracą już wiesz na pewno? Rozmawiałaś z Królową Zwierząt?A wiesz, że mi tydzień został?
