




a oto moje marnej jakości fotki, TygryskaII była ze mną dziś u weta, pani wet powiedziała, że pacjentka wzorowa, grzeczna, ani syknęła ani miauknęła, grzecznie wszystkie zastrzyki zniosła, zaglądanie pod ogonek i do pyszczka, i takie to wyniki oględzin:
powiększone migdały, ciężki oddech, coś jakby zapalenie oskrzeli, do tego świeżo wybity ząbek, właśnie pod jałowcem widziałam krew....oczki zamglone, kicia została odrobaczona, dostała zastrzyki, i jutro znów idziemy i pojutrze, a potem dostaniemy tabletki, żeby podawać samemu, no i kicia to ona, wiek może mieć nawet około 2,3 lata, wygląda na kilka miesięcy, na co wskazuje jej drobna budowa...
kicia przez całą drogę nawet nie wydała dźwięku z siebie, bardzo grzeczna i super miziak nakolankowy....wróciliśmy a pan mówi że jego mały kurdupelek już chodził i jej szukał, od razu zatęsknił, bo razem się bawią...

oto kurdupelek, który jeszcze niedawno ważył 40 dkg...
w pracy kiciom dałam paszteciki, zamarzły, wzięłam odmroziłam i postawiła w budce w środku, a tak nasypałam chrupek michę...
była dziś u mnie Arwenna która funduje nam bazarki, na karmę dla kiciów, razem przechodziłyśmy koło przedszkola, i spotkałyśmy dwa kotki, które od razy zostału nakarmione, ponieważ miałam ze sobą dwa paszteciki...
poszłam też z Seniorką poszukać brata Mruczeńki, spotkałyśmy go, nakarmiłyśmy, potem chciał razem wejść do klatki, ale niestety został, i myślę że udał się do domku w moim ogródku...

widać go jak tam w rogu je, pod jałowcem też zaniosłam zapas jedzenia, i wymieniłam wytłaczanki od jaj na świeże, bo pod jałowcem zrobiło się swoiste igloo i fajnie tam jest zacisznie, i każdy znajdzie coś na ząb...
tak to minął dzień...