Witam wszystkich!
Przede wszystkim baaardzoo dziękuję Catnaperce i Ani Kubicy za transport kiciastych do mnie

Leoncjo i szylkretka Nina (Mila?) grzeją dupki u mnie od wczoraj, mniej więcej od 17. Od razu wyjaśniam, ze jednemu z kotów od razu oferowałam ds, obecnie ta opcja przechyla się ku decyzji, ze obydwa pozostaną na stałe

Zdecyduje niestety ekonomia, czyli rzeczywistość odpowie, czy moje stado powiększone o dwie sztuki nadal jest miejscem, w którym nie martwimy się że zabraknie np. na leczenie czy karmę. Bo serce już zdecydowało: To moje koty
Leoncjo po przyjeździe wyszedł odważniak jako pierwszy i zaczął wszystko zwiedzać. Po jakimś czasie chyba zorientował się, ze miejsce jakieś inne od tego, które do tej pory znał i... zaczęła się zabawa w chowanego... Z pięć razy wyciągałam go z kryjówki jaką urządził sobie na niewykończonych jeszcze wewnętrznych schodach do piwnicy (Leoncjo to w ogóle specjalista od kryjówek i nie tylko - "roboczo" nazywam go Leonem Zawodowcem

) Potem było wiszenie na wystającym pod sufitem pustaku w górnym holu. Następnie już w kocim pokoju czmychnął w najciaśniejszy i najciemniejszy kąt za biurkiem - z obawą go stamtąd wyciągałam, bo lokum wymościł sobie na kablach (oczywiście kable przed wyciąganiem przystojniaka poodłączałam z prądu i jak się okazało dobrze zrobiłam, bo kiciasty kurczowo się ich chwytał pazurkami, kiedy moja niecna dłoń walczyła, by go stamtąd wydobyć) Kurcze...mam telefon, lecę odebrać i wracam... c.d. nastąpi...