Witajcie Kochane
Ja dziś znów na momencik tylko (obiecuje sobie, że w święta wreszcie nadrobię zaległości w czytaniu i pisaniu!), pogoda u nas fatalna, dziś z pracy wracałam prawie godzinę (a między tablicami Ustka-Słupsk jest 18 km

), w sznureczku posuwającym się mniej więcej 20 km/h, w śnieżnej zamieci i z zerową widocznością własciwie

warunki fatalne po prostu, jestem ciekawa, czy jutro znajdę samochód na parkingu. Pługi przezornie nie wyjechały, no właściwie się nie dziwe, bo niezbyt fajnie się jeździ po lodzie pokrytym śniegiem.
Z optymistycznych wieści: Beza nadal je sama, chętnie i duuuużo

ale tylko 1 rodzaj żarełka: Perfect Fit Sensitivity

w domu mamy chyba ze 20 małych paczek różnych karm, kupowałyśmy już wszystko jak leci, prosiłyśmy o próbki, żeby czymkolwiek małą zainteresować, no i znalazła sobie przysmak

teraz nie chce nic innego jak na razie, każde mokre jest niedobre (ale tak ma akurat od początku, woli zdecydowanie suche, widać, ze to umiała jeśc, z mokrym nie za bardzo wiedziała o co chodzi), jeszcze mięsko wchodzi w gre czasem, no i jest kolejną amatorką mleczka whiskasowego.
Na razie cieszymy się z tego, ze je, myśleć nad modyfikacją diety będziemy, jak mała nabierze sił i wyzdrowieje. Chociaż podejrzewam, ze to będzie taki przypadek, jak Pati: jak mi nie dasz suchego, szczególnie tego średniej jakości, to nie bede jadła i tyle

Niestety bardzo kłóci się to z moimi poglądami co do zywienia kotów.
W szczytach płuc nadal są szmery, osłuchowo jest gorsza jedna strona, czasem jeszcze kaszle, ale wygląda już nieporównanie lepiej. Dziś nawet zaczeła troszkę myć pysio. U weta jest nadal 2 razy dziennie, ale dziś już tylko była 1 mała kroplówka rano, wieczorem same witaminki
Weci też zrobili wielkie: ufffff, wszyscy się balismy, że malutka nie załapie.
Kciuki działają cuda
