Rzeczywiście, ogrom opisywanych tu nieszczęść jest przytłaczający. Ale świadomość istnienia problemu okrucieństwa wobec zwierząt mam od dzieciństwa. Widziałam ciałka zamęczonych, spalonych zwierząt... I od zawsze słyszałam, że tak musi być, że nic się na to nie poradzi, że świata nie da się naprawić... i inne szkodliwe bzdury, np. że "to tylko zwierzę" albo "i tak jest ich z dużo"


Musiałam ukrywać cierpienie po śmierci mojego pierwszego kota, bo nie miałam siły na wysłuchiwanie komentarzy otoczenia. Przecież to dziwactwo - opłakiwać bliskiego, który nie był człowiekiem...
Kiedy trafiłam na miau, przekonałam się, że wielu ludziom zależy na zwierzętach, że nie szczędzą sił, żeby ratować cierpiące koty i psy. I że często te starania prowadzą do szczęśliwego zakończenia. Każdy z tych cudów daje mi nadzieję. I wzmacnia wiarę, że świat jednak można naprawiać. Może tylko lokalnie, ale to przecież już coś!
Nie czuję się już dziwadłem. Nie tylko ja opłakuję mojego kociego przyjaciela, nie tylko ja żałuję zwierząt, które zginęły potrącone przez samochody i tych, które głodują.
Podobno to normalne, że człowiek dba tylko o siebie. Podobno to zdrowe, że nie przejmuje się nie swoim zwierzęciem. To nie jest normalne. To tylko powszechne. Niestety.
Normalnie jest tu, na forum.