to było pewnej nocy. Mieszkaliśmy jeszcze u teściów. Klara po operacji w pełni sił szalała po pokoju. Śpimy sobie w najlepsze... godzina 3-4 najlepszy sen, nieprawdaż? a tu łup, łup słychać jak kotka buszuje... Taka byłam zła, bo rano do pracy musiałam wstać. A jak Polak nie wyspany to zły

Wstałam taka zaspana, jeszcze na oczy dobrze nie widziałam, zapaliłam światło i kiciuśka dostała przysłowiowego klapsa. Paweł-trochę bardziej przytomny ode mnie patrzy... a ona ma w pyszczku myszę. Przetarłam oczy i patrzę... mała szara myszka. A Klara puszcza mysz i biegnie za nią aby ją złapać, puszcza..i łapie. Tak dla zabawy. No nieżle. Mój Paweł wziął tą mysz i wyrzucił, bo kiciucha głodna przecież nie była. Żebyście widzieli jakie było zdziwienie rodziny! Ojej jaki kiciuś kochany i takie tam! Od razu kicius był całej rodziny. Już wtedy każdy się do niego przyznawał. Nawet teściowa nie chciała abym ją zabierała jak sie bedziemy przeprowadzać...hehehe.. Kiciuś jest mój, mój urodzinowy prezent i już!!! I tak oto kot o 3 nogach na widok którego początkowo widniały uśmieszki stał się bohaterem
