Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-część 13.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto gru 07, 2010 20:33 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

Agn poprosiłam cie o namiary na weterynarza który wykonuje operacje kotom z niewydolnościa nerek - z twojej wypowiedzi wnioskuje ze znasz lekarzy którzy je robią
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 07, 2010 20:35 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

czia pisze:...Ludzie, jesteśmy tu jako jedna grupa, miłośników kotów, powinniśmy się wspierać i wspomagać, a nie ....

Z tym tekstem to nie do mnie a o resztę nie pytałam.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto gru 07, 2010 21:12 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

vega013 pisze:
moś pisze:to ja zapraszam wszystkich- powróze :mrgreen:


To powróż mi, bardzo proszę, kiedy ręka mi się zrośnie, zdejmą mi gips i będę mogła funkcjonować jak człowiek. Jestem barrrdzo praworęczna i mam prawą rękę w gipsie i na temblaku :evil:

Wspołczuje bardzo. :?
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Wto gru 07, 2010 21:25 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

dalia pisze:Agn poprosiłam cie o namiary na weterynarza który wykonuje operacje kotom z niewydolnościa nerek - z twojej wypowiedzi wnioskuje ze znasz lekarzy którzy je robią


Lista wetów - dostępna w necie, albo na podforum "weci Polecani` - podzwoń i popytaj.

BTW - Szagi nie miał PNN - miał ostrą, a chyba mniej więcej dwa tygodnie po wypadku wyniki powróciły na tyle do normy, że - biorąc pod uwagę uraz, można było rozważać zabieg.
Opieram się tylko i wyłącznie na tym, co i jak opisywałaś w wątku - nadal nie wiem, co było faktyczną przyczyną śmierci - może wówczas zmieniłabym zdanie.

I uporczywie powtarzam.
Nie będzie mnie `strofował` za to, że umierającego kota pozostawiłam w spokoju, by odchodził w domu - ktoś, kto - z tego, co czytałam - zafundował swojemu kotu umieranie z powodu złamania.
Twoją `walkę` o Szagiego oceniam jako manifestację tego, co Ty możesz zrobić, a nie tego, co jest dla kota najlepsze.
To, że pozwoliłam sobie opisywać śmierć Sonka tak a nie inaczej w wątku, w niczym nie zaszkodziło mojemu kotu. Ty swoją `walką` przyczyniłaś się do śmierci Szagiego. Tak ja to widzę.
I z tego powodu - zakładając również to, że mogę się mylić - odmawiam Tobie prawa do oceny czyjegoś postępowania, jedynie tylko na podstawie tego, co ten ktoś pisze w wątku.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto gru 07, 2010 21:40 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

Agn, jak moze walka o kota przyczynic sie do jego smierci.? Na prawde uwazasz że dalia wykonczyla swojego kota z premedytacja? czy tez lagodny wymiar kary ,wysoki sadzie, bedzie za nieumyslne spowodowanie smierci leczeniem kota?
Z premedytacja mozna jedynie przestac kota leczyc i pozwolic mu umrzec.
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Wto gru 07, 2010 21:48 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

Agn pisze:
dalia pisze:Agn poprosiłam cie o namiary na weterynarza który wykonuje operacje kotom z niewydolnościa nerek - z twojej wypowiedzi wnioskuje ze znasz lekarzy którzy je robią


Lista wetów - dostępna w necie, albo na podforum "weci Polecani' - podzwoń i popytaj.

BTW - Szagi nie miał PNN - miał ostrą, a chyba mniej więcej dwa tygodnie po wypadku wyniki powróciły na tyle do normy, że - biorąc pod uwagę uraz, można było rozważać zabieg.
Opieram się tylko i wyłącznie na tym, co i jak opisywałaś w wątku - nadal nie wiem, co było faktyczną przyczyną śmierci - może wówczas zmieniłabym zdanie.

I uporczywie powtarzam.
Nie będzie mnie 'strofował' za to, że umierającego kota pozostawiłam w spokoju, by odchodził w domu - ktoś, kto - z tego, co czytałam - zafundował swojemu kotu umieranie z powodu złamania.
Twoją 'walkę' o Szagiego oceniam jako manifestację tego, co Ty możesz zrobić, a nie tego, co jest dla kota najlepsze.
To, że pozwoliłam sobie opisywać śmierć Sonka tak a nie inaczej w wątku, w niczym nie zaszkodziło mojemu kotu. Ty swoją 'walką' przyczyniłaś się do śmierci Szagiego. Tak ja to widzę.
I z tego powodu - zakładając również to, że mogę się mylić - odmawiam Tobie prawa do oceny czyjegoś postępowania, jedynie tylko na podstawie tego, co ten ktoś pisze w wątku.

pytam dlatego ze ja dzwoniłam i pytałam - nikt się nie podjął a ty z takim przekananiem piszesz ze trzeba było operować, wiec załozyłam ze masz pewność ze jest wet który zoperuje kota z niewydlonościa nerek. Do tego Szagi miał problemy z watrobą, ale to wiesz.
Znaczy sie nie znasz lekarza który by zoperował Szagiego.
Wyniki Szagiego spadły do poziomu w którym lekarz zgodzil się operować ok 15 czerwca, poniewaz szczycisz się wiedzą uważam ze te bzdury wypisujesz celowo
Szagi nie umierał z powodu zlamania, to jest celowa manipulacja, ktora nie wiem czemu ma slużyć - twojemu dobremu samopoczuciu? pewnie gdybym o niego nie walczyla tylko spokojnie siedziala i opisywala jego umieanie kierując sie twoim przykladem, to moze pożylby z tydzien, no ale jak napisalam tylko ty tak potrafisz
podsumowując
byłoby szalenie milo gdybys pisząc kolejne posty nie wypisywala bzdur tylko posiadła choc minimum wiedzy na dany temat - i tak np. wiedze o tym czy i kiedy mozna operowac kota z niewydolnościa nerek mozna zdobyć bez problemu, wystarczy zapytac lekarza wet.
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 07, 2010 22:51 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

Ja znam lekarza,który operował kota nerkowego.
Jestem przekonana że jest to mozliwe i z całą pewnościa lekarzy weterynarii z podobnym doswiadczeniem jest w kraju więcej.
Legnica
 

Post » Wto gru 07, 2010 22:57 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

Legnica pisze:Ja znam lekarza,który operował kota nerkowego.
Jestem przekonana że jest to mozliwe i z całą pewnościa lekarzy weterynarii z podobnym doswiadczeniem jest w kraju więcej.

Jak kot to zniósł? Jak to wpłynęło na jego nerki? Jakiego rodzaju to była operacja i jak długo trwała narkoza?

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto gru 07, 2010 22:58 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

Legnica najlepiej od razu podaj namiary do tego weta. 8)
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto gru 07, 2010 22:58 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

To skoro się już tak personalnie i konkretnie zrobiło.
Moja wiedza. Wiem na temat wypadku Szagiego, jego przebiegu, specyfiki i konsekwencji tyle, ile byłaś uprzejma napisać. Nie zarzucaj mi, że nie wiem o czymś, o czym nie napisałaś - bo niby skąd mam wiedzieć.
Moja wiedza na temat mechanizmów fizjologicznych związanych z wypadkami u kotów. Otóż. To jest normalne, że u kota po wypadku skaczą parametry nerkowe. Nie musi mieć to od razu związku z niewydolnością nerek, albo z ich stłuczeniem, które mogło doprowadzić do niewydolności. Już same obite mięśnie, jak też stres związany w wypadkiem powodują wstrząs, którego objawem są podwyższone parametry nerkowe. [Kreatynina jest produktem metabolizmu związanym z rozpadem białek w organizmie, a tymi białkami są również mięśnie - nie tylko pokarm pobierany przez kota, podwyższona może mieć swoje źródło również w stłuczonych i nadwyrężonych mięśniach i także z innych przyczyn. Nie od razu stanowi o niewydolności nerek - zwłaszcza po wypadku jest jej na tyle dużo w organizmie, że nerki nie nadążają jej wydalać - stąd tyle jej we krwi.] U kotów powypadkowych - w zależności od tego, jakiego doznały urazu ocenia się co jest większym ryzykiem: pozostawienie urazu bez opatrzenia i `zbijanie wyników`, czy też w momencie, gdy wyniki się stabilizują [czyt. przestają wzrastać] mniejszym ryzykiem jest podjęcie decyzji o operacji, bo może dojść do powikłań na skutek nieleczenia urazu właściwego [sepsa jest chyba pojęciem znanym?]. Na dodatek, nie jest tak, że nie operuje się kotów z podwyższonymi parametrami nerkowymi. Operuje się, dobierając odpowiedni rodzaj narkozy. Nie tylko koty po wypadku.

Na podstawie zarysowanej tu pobieżnie mojej wiedzy [na szczegółowy wykład nie ma tu miejsca] i na podstawie tylko tego, co napisałaś w wątku Szagiego, uważam, że `zbijanie` poziomu mocznika z [bodaj] 80mg/dl do poziomu 60mg/dl, przy nieustabilizowanym skomplikowanym złamaniu zagrożonym amputacją łapy, uważam za absurd.

Co do Sonka.
Do przedostatniego dnia był na wlewach i karmiony ręcznie rozmoczonym nerkowym jedzeniem [kota7 potwierdzi - sama go też trochę pokarmiła]. Mogłam pisać wtedy, że o niego `walczę` - ale ja wiedziałam, że on umiera - miałam udawać na forum, jaka jestem heroiczna? Moja wiedza i doświadczenie właśnie w tym też się przejawiają - wiem, kiedy moje wysiłki, choć podejmowane przeze mnie, są jałowe. Mam się wstydzić tej wiedzy i tego doświadczenia? Tego, że wiem, choć najczęściej mam nadzieję, że się mylę?
To, że nie pojechałam go uśpić, gdy odmówił jedzenia, jest kwestią mojego sumienia i nie poddaje się Twojemu, dalia, osądowi. Niczyjemu zresztą. Sposób w jaki odchodzą moje koty, czy wiozę je na uśpienie, czy nie - to moja i tylko moja decyzja. Nie Wasza. Pisać bzdety sobie możecie. I fochy strzelać w wątku dla wnerwionych, jakie to oburzające.

moś.
Tak. Można dobić kota swoimi staraniami. Abstrahując już od przykładu Szagiego - też mi się to niedawno przytrafiło. W swoim zwątpieniu we własne intuicje i ocenę diagnostyczną na podstawie samych objawów, jaką wystawił Przemysiowi Doc - zapędziłam się w diagnozowaniu o jeden krok za daleko. Przemyś by i tak umarł szybciej, niż zwykłe koty bez tego schorzenia. Swoim poszukiwaniem pewności skróciłam mu życie przynajmniej o kilka tygodni, jak nie miesięcy. I jak ktoś mi jeszcze będzie zawracał głowę diagnozowaniem za wszelką cenę i na wszelki wypadek wszystkiego, co tylko można - to wyślę na drzewo.
Kot ma w dupie moją pewność, moje starania i to, z jaką diagnozą żyje i umiera, i czy aby na pewno poprawną. Dla kota, zwłaszcza chorego liczy się spokój, żeby nie bolało. Pełna miska i ciepło. To, co i jak robię i kiedy, ma być z założenia nastawione na to, żeby temu kotu pomóc, a nie zadowolić własne sumienie i ego `walką` o niego i spełnieniem każdych oczekiwań, jakie pojawią się na forum.

Chyba EOT.
Ostatnio edytowano Wto gru 07, 2010 23:00 przez Agn, łącznie edytowano 1 raz
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto gru 07, 2010 22:58 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

moś pisze:
vega013 pisze:
moś pisze:to ja zapraszam wszystkich- powróze :mrgreen:


To powróż mi, bardzo proszę, kiedy ręka mi się zrośnie, zdejmą mi gips i będę mogła funkcjonować jak człowiek. Jestem barrrdzo praworęczna i mam prawą rękę w gipsie i na temblaku :evil:

Wspołczuje bardzo. :?


Dziękuję mosiu :lol:

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Wto gru 07, 2010 23:00 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

Legnica pisze:Ja znam lekarza,który operował kota nerkowego.
Jestem przekonana że jest to mozliwe i z całą pewnościa lekarzy weterynarii z podobnym doswiadczeniem jest w kraju więcej.

mozesz mi podać jego imie i nazwisko oraz nr telefonu?
bo po analizie chorób i wyników Szagiego nie chcieli go operowac lekarze w Poznaniu, Wroclawiu i Warszawie
mam zeskanowane rtg, wyniki i przebieg chorób Szagulca z checią skonsultuje
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 07, 2010 23:02 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

Agn, z tego co pisałaś w wątku, laparotomia Przemysia nie miała specjalnego znaczenia diagnostycznego, miała za zadanie "dać kopa" organizmowi, żeby się podniósł. Co właśnie po laparotomii zwiadowczej się zdarza i to często.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto gru 07, 2010 23:05 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

Agn pisze:Na podstawie zarysowanej tu pobieżnie mojej wiedzy [na szczegółowy wykład nie ma tu miejsca] i na podstawie tylko tego, co napisałaś w wątku Szagiego, uważam, że 'zbijanie' poziomu mocznika z [bodaj] 80mg/dl do poziomu 60mg/dl, przy nieustabilizowanym skomplikowanym złamaniu zagrożonym amputacją łapy, uważam za absurd.

ja równiez i dlatego mocznik był zbijany z ponad 220 a nie z 80 jak napisałaś - przy 90 lekarz zdecydował sie robic operację (krea też była powyzej norm w momencie decyzji - cos koło 2)
na usg wyszlo ze Szagi ma wadliwa budowę nerek,
to wszzystko jest w watku

co do reszty nie bedę komentowac
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 07, 2010 23:08 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-48 kotów-Bydgoszcz.

Jana pisze:Agn, z tego co pisałaś w wątku, laparotomia Przemysia nie miała specjalnego znaczenia diagnostycznego, miała za zadanie "dać kopa" organizmowi, żeby się podniósł. Co właśnie po laparotomii zwiadowczej się zdarza i to często.


Nie. To miało być u Ciniasa operowanego w krótkim czasie razem z Przemysiem.
U Przemysia, owszem, liczyłam na ten efekt również, ale wycinki były pobierane, by potwierdzić chorobę autoimmunologiczną - przy autoimmunologicznych ten `cudowny` efekt laparotomii zwiadowczej stoi pod jeszcze większym znakiem zapytania, niż bez tego typu choroby. Liczyłam na to, że z badań histopatologicznych wyjdzie, że Przemyś nie ma choroby autoimmunologicznej. Głupia byłam. Tym razem moje zwątpienie zarówno w naszego weta, jak i w samą siebie zaowocowało bardzo dotkliwą nauczką.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 299 gości