» Czw gru 02, 2010 15:47
Re: DZIAŁKI NA JAGIELOŃSKIEJ KOTY CODZIENNIE CZEKAJĄ NA PAPU !
od Izy.
Witam,
dzięki za wklejenie tego krótkiego komunikatu.
A teraz opis tego co tam się dzieje. W poniedziałek 29.11. nie byłam na działkach bo ratowałam Pchlarza – był to jego ostatni dzień życia – umarł w spokoju na moich rękach – walczył z chorobą 2 miesiące- bardzo mi go brakuje- niby zwykły , stary, czarny kot, ale dopiero u mnie zaznał ciepłego kąta , był po przeżyciach, wygłodzony, z okropną biegunką ……ot taki sobie Pchlarz – ale mój , nasz – bardzo kochany ( a właściwie wszarz – bo cały był wyżarty przez wszy i oblepiony pchłami jak go zabierałam spod Urzędu na Włochach) ,
Była za mnie Karolina – zostawiła jedzenie, i w tą śnieżycę pojechała P. Zofia. Przeżyla tam koszmar, śniegu napadało po kolana – koty idąc do jedzenia brnęły przez zaspy – (jakby mało było powodzi ) znów mają po górkę, jedzenie zamarza, śnieg je zasypuje na altanie – muszę powiesić od zewnątrz firankę tak do połowy ,żeby śnieg nie zawiewał. Należy też zawiesić firanki w domku to będzie cieplej i nie będzie tak przewiewał wiatr i mróz przez szparę w oknie. Zofia mi klucza do domku nie dała – wydaje tylko dyspozycje, żeby dokarmiać przez okienka – ja najchętniej bym zrezygnowała z dokarmiania u niej – ale mi szkoda tych kotów. Jest powtórka z rozrywki z czasów powodzi. Znów ja , znów sama i nasza wierna Karolina bez której chyba wykituję.
We wtorek pojechałamsama – załadowałam wózek – kupiłamsobie nowy z torbą izolacyjną . Ale niestety włożyłam za dużo jedzenia .Połamały mi się kółka jak wyszłam z PKP Śródmieście do działki dojechałam tramwajem z jednym . Byłam cała mokra , wózek ciężki ciągle się przechylał, w tych zaspach urwało się 2gie kółko – wózek ciągnęłam siłowo bez kółek. Dalej możesz sobie wyobrazić . Nakarmiła koty – czekała do chwili aż przyjdą i zjedzą – napiły się ciepłego mleka i to im było bardzo potrzebne , czekały w kolejce na swoję miseczki. W spokoju wróciłam do domu,że nie są głodne . Droga koszmar piechotą i kolejką z tym wózkiem bez kólek – obciach.
W srodę na działki zawióżł mnie Jacek bo miałam ciężki plecak ( muszę kupić nowy wózek) ale wracałam sama ok. godz. 22 byłam już w domu. Jak wchodziłam na działkę to wychodziła P. Zofia była tak zmarznięta że nie mogła mówić – dopiero jak napiła się gorącego kociego mleka, to się rozgrzala , była tak zmęczona , ze gdyby nie wózek to by upadła.Zapomniała zabrać termosu z ciepłą wodą . Dałam jej 20 zł. na taksówkę . Dojechała ale ma odmarznięte ręce.
Muszę dopłacić 600 zł za domek 100 wpłaciła na konto Canisu koleżanka z mojej pracy, 100 miała wpłacić Iwonka.Potrzebna jest dużo dobrego suchego jedzenia , bo mokre szybko zamarza. Może ktoś ma namiar na tańszą Purinę.
Na jeden raz potrzeba ok. 5-6 kg i 20 puszek – 400 gr. , czyli ogromne ilości i jedzenia i kasy – sama nie wyrobię na pewno.
Jestem na wstępnym etapie zalóżenia Fundacji – będzie się nazywała „Przytul Kota” – niektórzy się się śmieją innym się podoba. Obecnie jest omawiany z prawnikiem statut. Muszę teraz iść do Notariuszai zrobić akt notarialny – ustanawiający i powołujący Fundację – będzie w głównej mierze to pomoc kotom działkowym z Jagiellońskiej. Do władz poprosiłam o pomoc oczywiście – Dorcie, poproszę Karolinę może Iwonkę . należy wpłacić min. 1000 zł. , koszty aktu 250 zl, wpis do KRS-250 i150 i czekamy ok. pół roku i może działać – może znajda się sponsorzy – już sama nie wiem.
Potrzebna mi pomoc w naprawie budek w altance u Zofii i kogoś kto pomoże wieszać firanki muszę to zrobić w sobotę bo te koty zamrzną
Buziaki Iza
