hej Madziu

przed domem pod garażem mieliśmy metrową zaspę. obawiając się, że zlikwidowało nam drogę, pożyczyliśmy Patrola i szukaliśmy drogi jadąc przez zaspy

naszym Opelkiem nie mielibyśmy szans..

w Kicinie pługu rano nie widzieli, więc nawet normalna droga (w sensie już nie gruntowa jak przy nas) była jedną wielką zaspą.
generalnie pług pojawił się o 16. z Koziegłów 1 km zjeżdżaliśmy w dół 30 minut.
ale.. lepiej było wracając do domu.. kto wie jak to tu wygląda.. autobus dowiózł mnie do przejazdu kolejowego na Gdyńskiej i wysadził jeszcze przez Koziegłowami. Okazało się, że autobusy kiepsko sobie radzą z górką do Koziegłów, poza tym, w połowie górki stanął TiR i autobusy zrobiły sobie pętlę na dole.. i tak dobrze, że tż czekał na mnie na górce, więc czekało mnie tylko 15 min marszu pod górkę. dobrze, że nie 7km pieszo do domu..
a Kacper ... wrócił do siebie!

już biega, jest aktywny, miziasty.. chodzi i piszczy, żeby się z nim pobawić. ładnie sam siusia, zakopuje.. jestem szczęśliwa

za jakieś 2 tygodnie mamy zamiar zrobić posiew.
póki co, główkuję jak tu go karmić mięsem.. w sumie to wszystkie koty raczą się miąskiem. tż próbował zmielić wołowinę, to nie chciały takiej papki jeść. wolą gryźć. tylko Myszka nie chce gryźć dużych kawałków i muszę jej drobić i je z ręki takie malutkie kawałki. tylko jak tu jeszcze wodę dodać.. maczam mięsko w wodzie i takie cieknące im daję, do tego dolewam im do misek, ale jakoś nie wiem czy dużo z tego dopiją..